Zasady są po to żeby je łamać. Każdy to wie. Najlepiej więc nie wprowadzić żadnych zasad. Tak jest łatwiej, przyjemniej. Nic nie trzeba, jakoś to będzie. Żyjemy w wolności, z której nie potrafimy korzystać. Obalamy kolejne reguły i zasady. Moda, sztuka, kultura osobista, relacje damsko-męskie, wychowanie. Nie ma reguł – jest wolność. Bzdura.
Życie z dnia na dzień jest fajne gdy jest się nastolatkiem. Problem polega na tym, że dziś nastolatkiem jest się do trzydziestki, a często i dłużej. Mówimy dużo o wolności, o tym, że nie chcemy być tłamszeni, że chcemy móc wyrazić siebie. Fajnie. Najlepiej wyraża się siebie za pieniądze rodziców. Ale przychodzi czas kiedy to my zostajemy rodzicami. Co wtedy? Ano, najczęściej formujemy sposób wychowania dzieci w podobnej filozofii. Nie będziemy dziecka ograniczać, niech wyrazi siebie, dziecko samo najlepiej zna swoje potrzeby.Dziecko? Zna swoje potrzeby?
W pogoni za źle pojętą wolnością, jakąś pseudo-światowością, zapominamy co jest podstawowej rolą rodzica – wychowanie dzieci. To rodzic uczy dzieci życia, to rodzic daje wiedzę, żeby dziecko mogło w świecie funkcjonować i nie zostać przez ten świat zjedzonym.
Rodzic musi wprowadzić reguły i zasady. Wychowanie jest procesem, który musi być przemyślany, konkretny i stały. Zasady panujące w domu są poczuciem bezpieczeństwa. Janusz Korczak pisał tak:
„Nie bądź niekonsekwentny. To mnie ogłupia i wtedy tracę całą moją wiarę w ciebie.”
Wyobraź sobie, że lądujesz na innej planecie, w nieznanym świecie, w nieznanym społeczeństwie. Musisz nauczyć się tam funkcjonować, bo będziesz teraz tu żył, ale Twój nauczyciel w ogóle Cię nie uczy. Przecież masz wyrazić siebie i sam znasz swoje potrzeby.
Dzieci pojawiają się na świecie i wchodzą w społeczeństwo. Nie mają żadnej wiedzy, poza czystą biologią. Nie wiedzą jak się zachować, co maja robić. Patrzą na Ciebie i nie widzą w Twoim zachowaniu żadnego wzoru. Nie ma żadnej stałej, żadnego punktu oparcia. Jak ten mały umysł może funkcjonować kiedy nigdy nie jest pewien co się właściwie dziej? Nigdy nie jest pewien Twojej reakcji. Nigdy do końca nie wie co właśnie ma zrobić. Pomyśl jak bardzo musi być to frustrujące.
Zasady nie są złe. Ustal reguły, panujące w Twoim domu. Napisz je na kartce, kartkę powieś na ścianie. Opowiedz o nich dzieciom. Stosujcie się do nich razem. Z czasem listę można i trzeba uzupełniać o kolejne punkty. Dzieci rosną, a wraz z nimi rosną wyzwania.
My w domu mamy kilka zasad ogólnych, świętych. Mamy też kilka zasad tzw. codziennych. Te ogólne to m.in. absolutna prawdomówność, poszanowanie autorytetów, posłuszeństwo (przy czym posłuszeństwo z opóźnieniem jest de facto nieposłuszeństwem), lojalność wobec rodziny, a całość spina lojalność i oddanie względem Boga. Natomiast zasady codzienne regulują sprawy bardziej przyziemne. Są tu określone np. godzina wieczornej toalety, godzina pójścia spać. Dzieci bardzo potrzebują takiej rutyny. Mamy tu też warunki korzystania z konsoli. Są obowiązki domowe spisane względem możliwości dziecka: odkurzanie pokoju, wyrzucanie śmieci, dbanie o świnki morskie. Konkretna godzina (alarm w zegarku przypomina zrobić z tego osobisty rytuał) jest wyznaczona jako godzina poświęcona na naukę, odrabianie lekcji i ogarnięcie się na następny dzień do szkoły.
Oczywiście reguły bez konsekwencji są pustymi sloganami. Konsekwencje nieposłuszeństwa też są określone i są jasne dla wszystkich. W wychowaniu nie może być miejsca na takie niespodzianki. W życiu wiesz, że jeśli przechodzisz na czerwonym świetle, to może Cię potrącić samochód i możesz dostać mandat. Dzieci wiedzą, że jeśli nie będą karmić świnek, to biorę klatkę i zawożę je do wujka. Wiedzą, że to zrobię, bo jestem konsekwentny. Moja postawa jest spójna. Nie jestem frajerem, któremu dzieci mogą grać na nosie, bo nigdy nie jest konsekwentny i tylko straszy i strasz i gada i gada. Jest akcja – jest reakcja. Tak wygląda życie i tego uczę dzieci, bo je kocham. Dzieci muszą się nauczyć, że nie są zawieszonymi w próżni bytami, że wszystko co robią lub nie robią wiąże się z konsekwencjami. Dzieci tego nie wiedzą od urodzenia. To my, rodzice musimy ich tego nauczyć, choć czasem bywa to nieprzyjemne. Jednak lepsza mała nieprzyjemnostka na domowym gruncie niż późniejsza, duża, ciężka do naprawienia. Jeśli myślisz, że przesadzam, to rozejrzyj się jak krótkowzroczne jest społeczeństwo, jak krótkowzroczna i roszczeniowa jest młodzież.
Nie bądź rodziciem frajerem. Nie myśl też, że zasady i reguły to jakiś domowy terror. Tak nie jest. Mój dom jest spokojny, pełen miłości i wzajemnego szacunku. Mój dom jest radosny, roześmiany i ciepły. Właśnie dlatego, że wszyscy gramy w jedną grę opartą na tych samych zasadach.
pozdrawiam
Zuch
komentarze- Lato zimą, czyli „zimowe” ferie na Gran Canarii - 20/02/2024
- Jak budować bliskość w związku? - 02/01/2024
- Rodzicielstwo w erze influencerów. Jak uczyć dzieci mediów społecznościowych? - 06/12/2023