„Think outside the box”
„Stay hungry. Stay foolish.”
Mógłbym wypunktować jeszcze kilka cytatów, czy stwierdzeń, które mocno do mnie przemawiają jako do osoby lubiącej kreatywność i dla której życie to pasja. Każdy dzień witam uśmiechem. Wiem jak to banalnie brzmi, wiem. Ale muszę się trochę otrzeć o takie banalne stwierdzenia, bo tak to u mnie wygląda. Z całą świadomością wszystkiego co się w okół mnie dzieje zachowuję radość życia.
Będąc mężem, tatą, będąc w pracy, czy prowadząc blogi, rysując komiksy, czy pisząc staram się myśleć nietuzinkowo i w tym wszystkim być głodnym, nienasycony, może głupi, ale ciekawy i radosny. Staram się w moich dzieciach zaszczepić taki sposób myślenia i pojmowania świata. Chcę żeby w swoich marzeniach sięgały gwiazd i żeby każdy dzień był dla nich przygodą.
Pewnie wiele osób myśli podobnie. Pewnie wiele osób chciałoby wychować tak swoje dzieci. Chcemy żeby dzieci, ba! żebyśmy my też myśleli nieszablonowo, innowacyjnie, odważnie. Aby to zaczęło działać musimy odejść od mantry: „tylko nie wyjedź za linię”.
Nauka motoryki jest bardzo ważna, to oczywiste
Problem polega jednak na tym, że zdaje się być najważniejsza i wypiera wszystko inne. Nie można wyjechać za linię, trawa musi być zielona, trzeba trzymać się marginesów, kratki, kartki. Ograniczamy twórczość do rozmiaru zeszytu, a w chwilach frywolnego szaleństwa i zapomnienia pozwalamy dzieciom (i sobie) pofolgować na formacie A4. Trzymamy się tych wszystkich granic jakby to było najważniejsze.
Wraz z nabywaniem umiejętności motorycznych dostarczamy dzieciakom w gratisie pewne wyobrażenie o nienaruszalności barier. Nasi rodzice, my i nasze dzieci dorastamy w przekonaniu, że poza kartką czeka na nas siódmy krąg piekielny. Jednocześnie świat czeka na innowacje.
Dzieci nie rodzą się z poczuciem tego ograniczenia
To my je mamy i my ich tego uczymy. Mam do czynienia z dzieciakami w różnym wieku i widzę, że te młodsze w pracach plastycznych i zabawach są bardzo kreatywne. One nie wiedzą, że czegoś się nie da. One nie wiedzą, że czegoś nie wolno. Starsze dzieci zaczynają trochę gasnąć, co jest smutne. Ale widzę też, że cały czas tli się w nich taki ogień beztroskiej radości z tworzenia.
Siła przyzwyczajenia
Kiedy prowadziłem ostatnie warsztaty z projektowania dla dzieciaków (9-13 lat), to finalną pracą miało być wspólne dzieło na formacie ok, 2 x 2,5 m, który leżał na podłodze. Kredki, mazaki, farby, kolorowe papiery i mnóstwo przestrzeni. Co ciekawe dzieciaki zaczęły od rysunków, które zmieściły by się w zeszycie. Dopiero po moich namowach i wskazówkach zabrały się do pracy jak należy – z rozmachem. Skończyli uwaleni farbami po łokcie, w poplamionych spodniach i z klejem we włosach. Ale, kurcze, widziałem, że są szczęśliwi, że się wyżyli. Była radość.
To wszystko jest o wiele łatwiejsze niż się wydaje
Trzeba tylko chcieć. Wychodzę z założenia, że szczęśliwe dziecko, to brudne dziecko. Uważam, że pokój dzieciaków to ich małe bagno, gdzie mają się dobrze bawić. Oczywiście nie dopuszczamy do tego, żeby zalęgło się robactwo, bo pewne zasady w życiu być muszą i pokój na wieczór ma być sprzątnięty. Jest to jednak zasada, która nie ogranicza zabawy w dzień.
A4 to nie koniec świata
Moje dzieci mają kartki, nożyczki, kleje. A4 to nie koniec świata. Szymo ma teraz okres fascynacji Gwiezdnymi Wojnami. Kiedy rysuje jakiś statek kosmiczny, to nie ogranicza go do A4. Skleił sobie trzy kartki. Hania rysując kwiatki dokleja sobie listki, bo kto powiedział, że muszą być narysowane? Kartonów i pudełek się u mnie nie wyrzuca, bo to świetne zabawki. Można po nich malować, rysować, wycinać, doklejać. Można zrobić czołg, domek, bankomat, łódź podwodną, x-winga. Można wejść na takie pudełko, można siedzieć w środku. Ale przede wszystkim można się nauczyć właśnie „Think outside the box”.
pozdrawiam
Zuch