Z Olą – autorką bloga Mam Wątpliwość – nie poznaliśmy się na gali Blog Roku 2011, mimo że razem tam byliśmy. Ola wygrała wtedy kategorię Absurdalne i Offowe. Nazwa tej kategorii dobrze ją opisuje. Świetnie też pasuje do jej bloga, na którym w specyficznym dla siebie stylu potrafi pisać o rzeczach przyziemnych, ale też o rzeczach niezwykle ważnych. Osobiście poznałem Olę dopiero na ostatnim Blog Forum Gdańsk. Razem wracaliśmy pociągiem i Ola mimochodem została matką chrzestną BLOGtej (przymknęliśmy nawet oko na fakt, że jest z Łodzi, a nie z Poznania). W styczniowym Newsweek’u był z nią duży wywiad, zapraszają ją do TV. Nie ma się co dziwić – osobowość petarda 🙂 Hmmm… no Ola, to Ola, jakość sama w sobie. [more…]
3 książki
Czytam kompulsywnie, ale nieregularnie. Kiedy już wsiąknę w jakąś książkę, to z niczym innym się nie wyrobie i na pewno nie uda mi się wysiąść na odpowiednim przystanku. Żałuje, że mam coraz mniej czasu, które mogę poświecić na wsiąkanie. Jeżeli mam wymienić tylko 3 książki, to z pewnością wybieram te, może oklepane, ale które zryły mi głowę i sprawiały, że po zakończeniu każdego rozdziału milczałam długo (ja! Milczałam, rozumiesz?!)
„Ferdydurke” Witold Gombrowicz – pierwszy raz przeczytana oczywiście w liceum i znienawidzona przez wszystkich zmuszonych do lektury. Wzbudziła mój niepohamowany zachwyt – inteligentne żarty, nabijanie się z marności i przywar ludzkich i masa złotych myśli. Obiecałam sobie, że przeczytam wszystko, co wyszło spod ręki sarkastycznego mistrza. Na razie na swoją kolej czekają Dzienniki. A ja cały czas robię wszystko, żeby moja gęba nie była bez twarzy, żeby moja gęba nie była jak noga.
„Biały Oleander” Janet Fitch – Dla kogoś, kto miał normalny ciepły dom, po prostu bardzo dobra książka. Dla kogoś, kto ma wrażenie, że autorka czyta mu w myślach biblia. Miło było przeczytać, że nawet zmyślone postaci mają zryte głowy, jakoś poczułam się mniej samotnie. Niestety nigdy nie będę krytykiem literackim, bo do tego, co czytam zawsze mam bardzo osobisty stosunek i szukam kalek oraz analogii do własnych przemyśleń.
„Lot nad kukułczym Gniazdem” Ken Kesey – smutna opowieść o tym, że system zawsze znajdzie sposób żeby nas złamać, a wiara w to, że można inaczej i lepiej może skazać nas na porażkę i tą świadomość, że zasmakowaliśmy czegoś obcego, lepszego, co nigdy nie będzie nasze. Kocham, szczególnie fragmenty w których wchodzi się w głowę wariatom. Bardzo lubię porąbanych bohaterów, niejednoznacznych, wrażliwych, innych, twórczych, bo lubię takich ludzi.
3 filmy
Mam ADHD i problemy z koncentracją na pewno, bo ciężko mi odtworzyć jakiekolwiek zakończenie filmu. Film traktuje jako drogę rozrywki po najmniejszej linii oporu. Po horrorach boję się wstawać siku w nocy, a dramaty przeżywam jeszcze 2 tygodnie po obejrzeniu filmu i zdarza mi się rozbeczeć z tego powodu w tramwaju. Więc stawiam, ku rozpaczy chyba czytających, na to,co lekkie, co pozwala się zrelaksować.
„Amelia” reż. Jean-Pierre Jeunet – nieśmiertelny numer 1 od lat. Porcja nieznośnej infantylności i uroku w chorej dawce, którą muszę sobie aplikować raz na pół roku, żeby moje realne, praktyczne funkcjonowanie nie doprowadziło mnie do samobójstwa. Lubię wkładać łapę w worki z fasolą w Tesco, ale nie umiem puszczać kaczek. I też bym chciała mieć moc zbawiania świata. Kocham i kropka i nazwę tak swoją córkę, choć to jedno z najbanalniejszych imion świata.
„Love Actually” reż. Richard Curtis – ciepłe jak kakao, miłe jak Panie na promocjach w Tesco. Niezbędny film przed każdymi świętami, kiedy realnie ciężko o świąteczną atmosferę. A jak mi kiedyś Ten Jedyny wyskoczy z kartką „to me you are perfect” to go uduszę. Ze szczęścia.
Serial – „How I Met Your Mother” – najcudniej, kiedy zapominam o nim przez kilka tygodni, a potem mogę się narkotyzować kilkoma odcinkami naraz. HIMYM jest bomba, kto nie oglądał – ten trąba. A, i wbrew pozorom nie lecę na Barneya, serio.
3 zespoły
Muzyka ma odzwierciedlać nastrój, więc nie może być jednogatunkowa. Kiedy piję wino, musi mieć treść, która wżyna mi się pod skórę i pulsuje w głowie – tu sprawdza się najcudniejsza Nosowska. Coraz częściej kołysze mnie uspokajająca Maja Kleszcz, ze swoim magicznym głosem i niesamowitymi kompozycjami. Do trójki ulubionych wepchnęłabym jeszcze Adele i Anouk, bo sprawiają, że odpływam.
Tyle od Radomskiej, infantylnej i banalnej, ale jakże uroczej 🙂
_____________________________________________________
Aleksandra Radomska – z wykształcenia (Daj Boziu już niedługo) magister nauk społecznych, z zamiłowania: wolontariuszka i blogerka. Od 2011 prowadzi bloga Mam Wątpliwość – bloga który zdobył tytuł najlepszego w kategorii Absurdalne i Offowe w konkursie Blog Roku 2011. Blog ma też swój fanpage. Poza pisaniem, pisaniem i jeszcze raz pisaniem, jest wolontariuszką na onkologii dziecięcej, stażystką w firmie reklamowej, Nieżoną, córką siostrą i matką, na razie tylko chrzestną. Chciałaby zbawić świat, wydawać książki i pisać felietony dla poczytnych czasopism. Z rzeczy bardziej przyziemnych – chciałaby zacząć pisać magisterke…
.
- Lato zimą, czyli „zimowe” ferie na Gran Canarii - 20/02/2024
- Jak budować bliskość w związku? - 02/01/2024
- Rodzicielstwo w erze influencerów. Jak uczyć dzieci mediów społecznościowych? - 06/12/2023