Świat się zmienia, oj zmienia. Technologia rozwija się jak szalona, a my często na siłę i nierzadko irracjonalnie staramy się łapać przeszłość, która już przeminęła. O, przeszłość była całkiem fajna. Sam mam do niej wiele sentymentu. Ale czym innym sentyment, a czym innym zaklinanie rzeczywistości. Świat się zmienił! Dziś ważne są inne cechy i umiejętności niż dziesięć czy dwadzieścia lat temu. A jeszcze inne będą ważne za kolejne dziesięć czy dwadzieścia lat, czyli wtedy kiedy nasze dzieciaki będą musiały żyć samodzielnie.
Nie chce sprawiać wrażenia, że pozjadałem wszystkie rozumy i że na wszystkim się znam. Co to, to nie. Ja po prostu staram się w miarę realnie spojrzeć na to co nas otacza i (znając nieco dzisiejszą technologie) na to co może nas otaczać niebawem. Jestem daleki od gloryfikowania Internetu jako nieskazitelnego cudu, ale też daleko mi do upatrywania w nim wszelkiego zła toczącego świat. Prawda jest gdzieś pośrodku. No i ja też jestem gdzieś pośrodku. Wiem jak bardzo moim (i nie tylko moim) dzieciom potrzebny jest ruch, świeże powietrze, itd. Ale wiem też, że raczej tężyzną fizyczną na życie zarabiać nie będą. Ja osobiście staram się dbać o zdrowie, owszem, ale zarabiam, i to przyzwoicie, siedząc przed komputerem. Lata temu właśnie w komputerach upatrywałem źródła zarobku, nie tylko mojego, ale powszechnego. Jak widać – nie myliłem się.
Ale po co ja o tym piszę? Bo cały czas dla wielu z Was nowe technologie i Internet są złem i staracie się za wszelką cenę uchronić (czytaj – zabronić korzystać ) przed nimi swoje dzieci. Obawiam się, że ta ochrona jest o wiele zbyt szeroka, a także – co pokazują mi znajomości z młodzieżą, których rodzice „chronią” przed Internetem – całkowicie nieskuteczna. Naprawdę wielokrotnie słyszałem od różnych rodziców, że Internet i komputery są głupie i oni tego swoim dzieciom zabraniają, a potem widziałem ich dzieci jak łapczywie chłoną megabity Internetu z telefonów swoich czy uczynnych kolegów. Niestety w ostatecznym rozrachunku to nie Internet a rodzice stają się tymi głupimi. A szkoda.
Ja osobiście staram się wykorzystać moją wiedzę, żeby poprowadzić moje dzieci. Pokazać im czym jest Internet, czym są nowe technologie ze wszystkimi ich zaletami i wadami. Nie jestem alfą i omegą, moja wiedza na temat programowania jest żenująca, ale wychodzę z założenia, że:
Jeśli czegoś nie umiem lub nie rozumiem, to staram się nauczyć lub zrozumieć.
Niestety najczęściej dominuje postawa typu: nie znam, nie rozumiem = głupie, a ludzie to robiący to debile. Żeby nie szukać daleko potwierdzenie tej tezy widać po komentarzach ludzi NIEGRAJACYCH i NIEROUMIEJĄCYCH Pokemonów. Być może warto przypomnieć sobie swoje komentarze dotyczące Pokemonów czy Minecrafta. Naprawdę nie wiem czy ignorancja jest taką wielką cnotą, że należy się nią szczycić i przy okazji wyzywać i gardzić innymi. Czy nie jest często tak, że zamiast skorzystać z możliwości i spędzić fajnie wspólny czas, jedyne co robimy to pokazujemy dziecku, że gardzimy jego zainteresowaniami?
Nie mam zamiaru zamęczyć moich dzieciaków wykładami o programowaniu, chcę żeby to była zabawa. Nie mam też zamiaru zrobić z nich programistów, bo to będzie ich wybór czy pójdą tą drogą czy też nie. Jedyne czego chcę, to pokazać im współczesny świat z ich możliwościami. Chcę żeby wiedziały jak dzisiejszy świat jest zbudowany. Wpadamy w pułapkę technologiczną, w której uzależniamy się od sprzętów, których absolutnie nie rozumiemy. Ot, choćby teraz. Czytasz blog, ale jak to jest, że on się Tobie wyświetla? Jak działa Twój komputer? Jak działa Internet? Hę?
Chcę tylko pokazywać, zachęcać, otwierać drzwi, próbować znaleźć odpowiedzi na różne pytania, a w tym wszystkim dobrze się bawić i pozwalać dzieciom się bawić. Nie mam szalonych ambicji i nie tworzę małych korpoludków. Po prostu pokazuję dzieciom świat. Kiedyś rodzic powinien pokazać dzieciom, która jagoda zabija, a który mamut nadaje się do zjedzenia. Dziś naszą naukę musimy dostosować do zastanej rzeczywistości, choć wiedza na temat trujących jagód cały czas może się przydać.
Po takimi, być może nieco przydługim wstępie, przejdźmy w końcu do rzeczy. Wydawnictwo Naukowe PWN zgłosiło się do mnie z pytaniem czy chciałbym objąć patronatem medialnym ich książkę „Nauka programowania z Minecraftem® – buduj niesamowity świat z wykorzystaniem mocy Pythona!”. Zgodziłem się natychmiast, bo znałem ich poprzednie książki z tej serii, m.in. „Java Script dla dzieci” (wersja papierowa – wersja e-book) oraz „Arduino dla dzieci” (wersja papierowa – wersja e-book). Nie są to zwykłe podręczniki, te konkretnie skierowane są do dzieci i młodzieży. Przy czym mówiąc dzieci mam na myśli raczej 10+, no chyba, że dzieciak ma predyspozycje i lubi matematykę i logiczne łamigłówki.
Tak jak wspomniałem – nie jestem programistą. Znam ledwo podstawy htmlu, ale absolutnie nie stoi to na przeszkodzie, żeby zacząć wspólną zabawę. Starsze dzieciaki, młodzieżówka, dadzą radę same, ale młodszym trzeba pomóc. Poza samą nauką programowania rozpisaną na krótkie i ciekawe lekcje, dzieci uczą się również świadomego korzystania z komputerów. Skupmy się jednak przez chwilę na książce „Nauka programowania z Minecraft®”.
Nauka programowania, nawet na podstawowym poziomie, to nie jest klikanie w klawiaturę. To nauka rozwiazywania konkretnych problemów, to nauka logicznego myślenia. Często lekceważąco myśli się o programistach, ale tam naprawdę dzieją się cuda. Prawie wszystko co nas otacza, każda technologia to komputer „zmuszony” przez programistów do konkretnego działania. Możemy fajnie pokazać dzieciakom, jak dzielić duży problem, na kilka mniejszych, łatwiejszych do rozwiązania. Uczymy jak myśleć kreatywnie. W końcu – jeśli złapią bakcyla – mogą wyuczyć się dochodowego zawodu lub pożytecznego hobby.
Podstawowym językiem programowania, którym posługujemy się w ćwiczeniach z książki „Nauka programowania z Minecraft®” jest Python. To język prosty i przejrzysty, a jednocześnie posiadający bardzo duże możliwości. Być może ta nazwa Ci nic nie mówi, ale Python jest jednym z najbardziej popularnych języków na świcie. Najprawdopodobniej kompletnie nie wiesz o co w nim chodzi – spokojnie, ja też nie, dopiero zaczynam się uczyć.
Całość nauczania osadzona jest w grze Minecraft®, w którą Twoje dziecko prawdopodobnie już gra. Jest to świetne rozwiązanie, bo pomaga od razu przykuć uwagę dzieciaków (i dorosłych). Początkowa nauka programowania nie należy do najciekawszych, bo zwykle są to po prostu linie kodu, które nie wiele robią. W tym jednak wypadku efekty naszego kodu są doskonale widoczne, bo wprowadzają zmiany wprost do gry Minecraft®.
Punktem wyjścia jest zrobienie czegoś w grze: teleportacja, zbudowanie konkretnego bloku lub jego ciągów, zrobienie widowiskowego krateru, itp. Robiąc kolejne ćwiczenia w bardzo naturalny sposób poznajemy zasady rządzące programowaniem. Zaczynamy używać arytmetyki, poznajemy komendy, budujemy pętle, automatyzujemy kod, itp., itd.
Podsumowując: jeśli Twoje dziecko zdradza zainteresowanie komputerami, warto poświęcić trochę czasu, żeby to zainteresowanie nie skończyło się tylko na graniu (choć w granicach zdrowego rozsądku granie na komputerze jest bardzo fajne) – warto sięgnąć po tę książkę. Jeśli chcesz zobaczyć „czym się je” to całe programowanie – warto sięgnąć po tę książkę. Jeśli chcesz spędzić wspólny i wartościowy czas ze swoim dzieckiem – warto sięgnąć po tę książkę. Krótko mówiąc – warto sięgnąć po tę książkę.
Na koniec muszę powiedzieć, że dla osób totalnie zielonych pierwsze kroki mogą wydawać się dość trudne – musimy zainstalować na komputerze grę, pythona, jave, stworzyć serwer itp. Ale wbrew pozorom nie jest to szczególnie skomplikowane, a poza tym w najbliższym otoczeniu na pewno znajdziecie kogoś kto pomoże.
Jeszcze raz – warto sięgnąć po tę książkę.
Pozdrawiam
Zuch
komentarze- Lato zimą, czyli „zimowe” ferie na Gran Canarii - 20/02/2024
- Jak budować bliskość w związku? - 02/01/2024
- Rodzicielstwo w erze influencerów. Jak uczyć dzieci mediów społecznościowych? - 06/12/2023