Wszyscy lubimy piosenki, które już słyszeliśmy. Prawda uniwersalna, aksjomat rozciągający się na inne dziedziny życia. Dość… Ja bardzo lubię sprawdzać nowe rzeczy, próbować nowe smaki, poznawać nowych ludzi, odwiedzać nowe miejsca, karmić się czymś nieznanym. Istnieje przynajmniej jeden sposób, aby za jednym zamachem załatwić wszystkie te rzeczy.
Oczywiście chodzi o podróżowanie. Bardzo to lubię, choć nie zawsze mogę sobie na to pozwolić. Ale gdy tylko pojawia się okazja, to jestem na tak.
Lato się skończyło, jesień… jesień jak to jesień. Roboty dużo, bardzo dużo, obowiązków wszelakich też, a i fejs się sam nie przeczyta. Fajnie byłoby się trochę od tego wyrwać. Wyspy Kanaryjskie, Bali, Toskania… Ostatecznie wybór pada na Olsztyn, gdzie po prostu mnie zaproszono.
A po co? A dlaczego?
Ano dlatego, że w Olsztynie wybuchła rebelia, taka jaką lubię najbardziej, kulturalna. Przez cały październik w Olsztynie odbyły się dziesiątki mniejszych i większych kulturalnych eventów. Właśnie w kilku takich wydarzeniach miałem wziąć udział, w międzyczasie jedząc i zwiedzając Olsztyn. Z grubsza w takiej właśnie kolejności. Sounds gooood.
Jedziemy
W piątek 26 października 2013 roku w Poznaniu (gdzie mieszkam) otwarto nowy dworzec PKP, który, zdaje się, budowano na Euro2012. Wiem, czepiam się. W każdym razie było trochę tłoczno. W pociągu również. Atmosferę dodatkowo zagęszczało dziewczę wcinające kebaba. Motyw kebaba powróci jeszcze kilka godzin później już w Olsztynie, tak około 2 w nocy. Tu czas na zuchowy pro-tip:
Mega pikantny kebab wielkości małego psa, o 2 w nocy,
nie jest najlepszym pomysłem.
Ale, ale, zanim piątka, skądinąd, dość popularnych blogerów, zatapiała zębiska w kebabie klęcząc na podłodze w pokoju hotelowym Segritty, byliśmy na PRZEFAJNYM koncercie BassDays Olsztyn. Jak dla mnie sekcja gitary basowej w muzyce jest mega ważna i wprost uwielbiam wyrazisty bas, który nadaje całości głębi i charakteru. Gdzieś przeczytałem, że ok. 3/4 ludzi nie słyszy gitary basowej w muzyce… Ta informacja sprawiła, że byłem smutny. Wracając do rzeczy: to co na scenie wyczyniał Wojciech Pilichowski to jakiś obłęd. Ja nie wiem z czego on ma kciuk zrobiony, ale NASA powinna się tym zainteresować. A cover „Galvanize” Chemical Brotchers pozamiatał mnie kompletnie.
A przy okazji – łap mnie na Instagramie. Jeszcze więcej zdjęć jedzenia.
Sobota
Ja się bardzo cieszę, mój organizm bardzo się cieszy, moja żona, która musi mnie oglądać pewnie też się cieszy, że w domu nie mamy szwedzkiego stołu. Być może nie wszyscy z Was wiedzą, ale szwedzki stół wciąga. Tym razem uciekłem dość szybko, bo już po trzecim śniadaniu. Żeby to trochę się ułożyło poszliśmy na starówkę, na taki klasyczny blogerski slow-lazy-morning. Było trochę dżdżysto, więc z Agnieszką i Andrzejem zalegliśmy w „HouseCofe” popijając różne cuda, od półlitrowego kapuczino, po jakąś fancy pinakoladę z wisienką, a co? W tym czasie Seg latała po lumpeksach, co chyba zwiastuje jakiś kryzys w blogosferze. Enyłej, knajpka bardzo fajna, fajni też ludzie, np. Patryk, którego serdecznie pozdrawiam.
Po różnych koktajlach zwieńczonych sporą ilością bitej śmietany, człowiek głodnieje i trzeba iść na obiad. Jakoś nikt nie miał ochoty na kebaba, więc trzeba było wybrać coś innego. Po krótkiej kłótni i kilku groźbach karalnych zdecydowaliśmy się na (o ile dobrze pamiętam) „Pepperoni”, gdzie pochłonąłem, pyszną rybę zapiekaną w jakby placku ziemniaczanym, świetne.
Planetarium
Olsztyn ma planetarium, nie tylko dlatego, że to fajnie jest mieć planetarium, ale dlatego, że z miastem mocno związana jest postać Mikołaja Kopernika. W sumie to wcześniej tego nie wiedziałem, bo widocznie dałem się omamić toruńskiemu marketingowi. Kopernik był administratorem kapituły warmińskiej i to właśnie on przygotował (i to skutecznie) olsztyński zamek do obrony przed tymi niedobrymi Krzyżakami.
Obecnie olsztyńskie planetarium połączone jest z biblioteką, ale wiecie, taką fajną biblioteką – dla ludzi. Widać było, że ten obiekt żyje, że osoby tam pracujące starają się zorganizować jakąś społeczność, mają wizję, że biblioteka to nie tylko zakurzone półki pełne równie zakurzonych książek. Widziałem tam np. plakat informujący, że na dniach ma się odbyć turniej Tekkena.
W Planetarium odbywało się kilka eventów, m.in. kurs dykcji, szybkiego czytania, spotkania z pisarzami, ale też spotkanie olsztyńskich blogerów z Andrzejem Tucholskim z jestKultura. Poszedłem i na to, wiadomo, żeby potrollować. Andrzejowi muszę przyznać, że gadkę ma niezłą.
Po spotkaniu nasza gromadka ładnie się powiększała. Wieczorny Olsztyn podziwialiśmy w drodze na piwo (piwa) do „Browarni Starej Warszawskiej”. Zacnie. Dobrze, że mieliśmy rezerwację, bo okazało się, że tego wieczora był jakiś mecz. Tacy na biało grali z takimi na niebiesko bordowo. Ja osobiście kibicowałem tym czterem w żółtych koszulkach, bo wyglądali jakby tam rządzili.
Świnka, świneczka
Po takim podkładzie czas na kolację. Wiem, wiem, tak bez podwieczorku trochę głupio, ale harmonogram mieliśmy napięty. Niemniej jednak, każdy mój kubek smakowy chciałby polecić odwiedzającym Olsztyn „Karczmę Jana”. Kolega Tomek zachwalał mi już od dawna golonkę, że pyszna świnka i w ogóle. Skusiłem się. To był dobry wybór. Andrzej jadł jakieś mięso owinięte w inne mięso, a Krzysiek, ten on Wybuchających Beczek, z jakąś dziwną perwersją po raz kolejny siorbał czerninę. Trochę się go bałem jak uśmiechał się znad talerza zupy z krwi, coś tam mruczał. Okazało się, że jednak nie zwariował, a nagrywał filmik, który – znając jego – pewnie będzie fajny.
Żeby śwince nie było w brzusiu smutno, to przykryłem ją kołderką z szarlotki z lodami i bitą śmietaną. Po czym jak mr.Donut potoczyłem się do hotelu.
Japoński turysta
Niedziele wykorzystałem na zwiedzanie w stylu klasycznym – z mapką i aparatem. No może takim pół klasycznym bo i mapa i aparat mieszczą się w telefonie… W Olsztynie czuje się te wieki historii. Do tego literacki miks sienkiewiczowsko-panosamochodzikowo-wiedzminowy. Te wszystkie wzgórza, kościoły, zamek. Takie nieuchwytne uczucie, które ciężko nazwać, ale wiesz że ci się podoba.
jestKultura, Segritta, Książkowo i nestor rodu – Zuch
OBIAD!!!
Będzie dym z Kopernikiem
Może po zupie z krwi beczki lepiej wybuchają?
Świnka moja cudowna.
Olsztyn leży na Warmii
Dwa dni, trochę mało, czuję niedosyt. Będę musiał tu wrócić. Wrócić z solidnym planem zwiedzenia Warmii, jej jezior, zamków i innych zabytków. Tereny piękne i jeszcze niezniszczone przez turystów.
Nie chcę tu na zakończenie popadać w jakiś patos. Powiem więc krótko: Olsztyn mi się spodobał. Spędziłem tu świetny czas ze świetnymi ludźmi.
pozdrawiam
Zuch
PS – ten wpis powstał we współpracy z regionem. Nie podlegał żadnej autoryzacji i jest w 100% wyrażeniem mojej własnej, subiektywnej opinii.
.
- Lato zimą, czyli „zimowe” ferie na Gran Canarii - 20/02/2024
- Jak budować bliskość w związku? - 02/01/2024
- Rodzicielstwo w erze influencerów. Jak uczyć dzieci mediów społecznościowych? - 06/12/2023