Seriale, to moja metoda na odpoczynek po całym dniu pracy i przebojów z dziećmi. Na tyle angażujące, że skupiam się na nich i mózg odpoczywa. Na tyle krótkie, że po prostu mam na nie czas. Wieczorem, gdy dzieci już śpią i wszystko na następny dzień jest poplanowane, można z żoną spokojnie usiąść na wygodniej kanapie, nalać kieliszek wina i zaserwować sobie te 45 minut rozrywki. W weekend zaczęliśmy od początku kultowych „Przyjaciół”. To się w ogóle nie zestarzało. To znaczy ciuchy i fryzury są niekiedy po bandzie, ale sam serial, cały czas jest uroczo zabawny.
Dlatego postanowiłem przypomnieć sobie jeszcze inne produkcje z lat dziewięćdziesiątych, które warto obejrzeć, bo wcale się nie zestarzały. Oczywiście były seriale kultowe, ale trzeba pamiętać, że wtedy miało się te 12 czy 14 lat i „Xena – Wojownicza Księżnicza” wydawała się fajna. Do dziś nie wiem czy ze względu na fabułę, czy na ubogi w pancerz pancerz?
Tak czy siak, chodzi mi o seriale, które dziś można zupełnie normalnie obejrzeć, a nawet strzelić sobie binge-watching, czyli taki maraton, gdzie o czwartej nad ranem orientujecie się, że trzeba było poprzestać na pierwszym sezonie i że zaczynanie kolejnego nie było dobrym pomysłem, tym bardziej, że jest wtorek.
Wybrałem kilka seriali, które totalnie dają radę oraz kilka takich, które nadszarpnął trochę ząb czasu. Poukładałem je chronologicznie. Zatem:
Seriale z lat 90., które się nie zestarzały.
Miasteczko Twin Peaks (Twin Peaks, 1990-1991)
Ten serial to mistrzostwo świata. Jest bardzo dobry, zakręcony, tajemniczy, mroczny, momentami dziwnie groteskowy. „Miasteczko Twin Peaks” jest jedyne w swoim rodzaju. Kto zabił Laurę Palmer? Ha! Dobre pytanie. Najlepiej znaleźć na nie odpowiedź oglądając serial jeszcze raz, bo nie wierzę, że jeszcze go nie oglądaliście. No ale jeśli nie, to szczerze mówiąc nawet nie bardzo potrafię ten serial streścić. Opis na filmwebie jest taki: „W sennym i spokojnym miasteczku zostaje odnalezione ciało uczennicy, Laury Palmer.” I to z grubsza jest prawdą. Z grubsza…
Nowojorscy gliniarze (N.Y.P.D. Blue, 1993-2005)
Serial, który zdobył mnóstwo nagród. Internet podpowiada, że było ich 25 (w tym 4 Złote Globy) oraz ponad 100 nominacji. „Nowojorscy gliniarze” lecieli chyba TVP2, ale to było dawno temu. Mamy tu historię policjantów, ale taką codzienną, bez sensacyjnych fajerwerków, za to z bardzo prawdziwą prozą życia. Zmagania w rodzinach, w pracy, zmagania ze zdrowiem i różnymi problemami. Serial jest świetnie napisany i świetnie zagrany. Ma aż 12 sezonów, ale warto obejrzeć choć kilka. Przy czym ostrzegam – naprawdę można wsiąknąć.
Ostry Dyżur (ER, 1994-2009)
Czy jest tu ktoś, kto tego nie oglądał? „Ostry dyżur”, podobnie jak NYPD Blue, lubię najbardziej za prawdziwe postacie. Ludzie z krwi i kości, ludzie z różnych rodzin, z różnymi problemami, różnie sobie z nimi radzącymi (lub nie radzącymi). Serial również świetnie zagrany. Jest tu George Clooneya (dr Doug Ross), Noah Wyle (dr John Carter), czy też świetna Julianna Margulies (pielęgniarka Carol Hathaway) znana też z głównej roli w serialu „Żona Idealna” (The Good Wife). Czy też Eriq La Salle (dr Peter Benton) i jego zmagania z głuchotą synka. No kurczę, pamiętam to do dziś. Piętnaście sezonów, można sobie zarezerwować całą jesień.
Przyjaciel (Friends, 1994-2004)
Absolutny klasyk, absolutny hit. Tak jak wspomniałem zaczęliśmy z żoną oglądać go od początku i powiem, że cały czas bawi. Gdyby nie straszna fryzura Joeya czy fatalne spódnico-spodnie (wtf?) Monici, to wszystko jest cały czas świeże. No chyba nie muszę pisać nić więcej. Ale trochę napiszę. Pamiętam jeszcze z lat 90tych, kiedy to „Przyjaciół” można było obejrzeć w naszej tv, że mieszkanie Monici i Rachel robiło na mnie duże wrażenie. Oczywiście pozmieniałbym wiele, ale chodziło o samą bryłę, ten duży salon i okna. Dziś też bardzo mi się podoba. Śmiało polecam na wieczorne odstresowanie.
Duma i uprzedzenie (Pride and prejudice, 1995)
Tego się pewnie po mnie nie spodziewaliście, ale „Duma i Uprzedzenie”, to świetny serial. No, mini serial. Ten z Colinem Firthem i Jennifer Ehle. Zresztą jeśli weźmiemy powieść tej rangi co właśnie „Duma i Uprzedzenie” Jane Austen i damy to do zekranizowania BBC, no to musi wyjść coś dobrego. Serial jest świetnie zrealizowany, świetnie nagrany, no i ten angielski akcent. Do dziś czasem – niczym Darcy – odpowiadam żone „yes, indeed”. Koniecznie do obejrzenia.
Różowe lata 70. (That ’70s Show, 1998-2006)
Prześmieszny serial komediowy, uwielbiam, naprawdę. Eric i jego paczka, trawkowy krąg, Kelso (Ashton Kutcher) i Jackie (Mila Kunis). No i ojciec Erica Red ze swoimi pogróżkami dotyczątymi kopa w dupę. Jest moc. Do tego wszystkiego klimat lat 70tych. Są świetne odcinki gdy oni słuchają pierwszy raz albumów, które wtedy były wydane, albo – świetny odcinek – gdy idą na premierę Gwiezdnych Wojen. Koniecznie do obejrzenia. Muszę to sobie niebawem odświeżyć.
Rodzina Soprano (The Sopranos, 1999-2007)
Last but not least. Historia Tony’ego Soprano, ważnego członka mafii z New Jersey. Serial mocny, ale bardzo dobry. Tematy mafijne są raczej tłem, choć z drugiej strony to właśnie one są iskrą zapalną wszystkich problemów. Problemów w rodzinie, problemów ze zdrowiem. Zresztą wizyty Tony’ego u psychiatry (która to, mam wrażenie, głównie składała się z nóg) są ważną częścią fabuły. Ten serial był przełomowym, bo tak naprawdę od niego zaczęła się trwająca do dziś wielka moda na seriale. Co ciekawe przez kilka lat nikt się tym scenariuszem nie interesował, a jak w końcu HBO zdecydowało się zrobić pilota, to nikt nie chciał zagrać głównej roli, bo uważano, że temat mafii już się przejadł. Bardzo się mylili. Z rodziną Soprano wiążą się też ciekawe akcje marketingowe, których w zasadzie wcześniej w stosunku do seriali nie stosowano. One po prostu leciały w tv i już. Natomiast tu pojawiło się trochę akcji ambientowych. Ci co widzieli serial, wiedzą, że legalną przykrywką do interesów Soprano była firma wywożąca śmieci. No po prostu firma ze śmieciarkami. Zatem na ulice Nowego Yorku wyjechały śmieciarki „należące” do firmy Soprano.
Ok, to tyle jeśli chodzi o seriale, których nie ruszył ząb czasu. Jest też kilak takich, które niestety dziś ogląda się już dość ciężko, choć kiedyś je uwielbiałem. Są to np.:
„Z Archiwum X” – jestem absolutnym fanem, ale cholera, coraz ciężej to wciągnąć. Podobnie rzecz się na z „Gwiezdnymi Wrotami”, „Świat wg Bundych”, czy „Trzecia planeta od Słońca”. Nie wiem jak dziś byłaby strawna „Ally McBeal”, pewnie słabo. Albo „Seks w wielkim mieście”. To, to w ogóle nie wiem, czy kiedyś było fajne, bo nigdy nie oglądałem. Na pewno ciężko dziś (jeśli nie jest się fanem) strawić Star Trek. Jako dzieciak mi się podobało, a niedawno próbwałem obejrześ z synkiem, ale wymiękliśmy.
Lata 90te, to również Beverly Hils (1990-2000), ale dziś to chyba tylko dla prawdziwych twardzieli.
A już dla kompletnych zboków, jak przypomnienie seriali z lat 90tych polecam „Zbuntowany Anioł” i „Esmeralda”.
Pozdrawiam
Zuch
- Lato zimą, czyli „zimowe” ferie na Gran Canarii - 20/02/2024
- Jak budować bliskość w związku? - 02/01/2024
- Rodzicielstwo w erze influencerów. Jak uczyć dzieci mediów społecznościowych? - 06/12/2023