Kiedy idziemy z dziećmi zjeść w jakiejś knajpce, chcąc nie chcąc, obserwujemy inne rodziny. Często bardzo inne, będąca poza naszym kręgiem. Obserwujemy ludzi podczas wspólnego, rodzinnego posiłku. Wtedy widać bardzo dużo, niestety.
Nie zrozumcie mnie źle – nie chodzę do knajpy żeby gapić się na ludzi. Nie czerpię z tego frajdy. Po prostu siedzimy kilka metrów od siebie. Nie jestem też osobą złośliwą, patrzącą na innych przez pryzmat swojego wydumanego ego i poczucia wyższości. Co to, to nie. Tłumaczę to dlatego, że chce opisać pewne zachowania. Opisać i poddać je krytyce, a krytyka nie jest wynikiem chęci dokopania komuś.
W różnego rodzaju jadłodajniach najczęściej obserwuję dwa typy ojców: tata-ciapa i tata-maczo.
Rzadko kiedy widzę ojców, którym sprawia radość to, że mogą wspólnie wyjść i coś zjeść. Naprawdę rzadko widać facetów po których widać, że kochają żonę, kochają dzieci, i cieszą się ze wspólnego czasu. Zwykle wyglądają jakby byli tu za karę.
Tata-ciapa
Rozwrzeszczane dziecko terroryzuje cały lokal. Ja jestem wyrozumiały – małe dzieci po prostu płaczą i krzyczą. Wszystkie. Ja tak robiłem i Ty zapewne też. Jednak jest różnica między dzieckiem, które płacze bo coś go uwiera, a dzieckiem, które się drze, bo nikt go nie ucisza. Siedzi taki tata-ciapa, z pochyloną głową nad talerzem i mlaska swoją porcję. Matka często miota się, próbuje ogarnąć dzieciaka (albo dwójkę, czy trójkę), nakarmić, ubrać, wyczyścić, itp. Tata-ciapa siedzi i mlaska. Dzieciak biega i robi raban, matka bezradnie go nawołuje, a tata-ciapa siedzi i mlaska. Nawet nie podniesie wzroku. Wszyscy już mają ich dość, głownie dzieci i matki, bo ojca mało kto zauważa. Nie ma go, pochylony nad obiadem staje się niewidzialny. Jest bezużyteczny. W końcu zbierają się do wyjścia. Biedna kobieta próbuje ubrać w kurtki rozbrykaną gromadkę, miota się, włosy kleją się do czoła, dzieciaki się wyrywają. Tata-ciapa powoli zakłada sobie szalik i cielęcym wzrokiem patrzy na żonę, które u bram Mordoru odpiera kolejną falę atakujących orków. Tata-ciapa czeka… Ludzie sobie myślą: co to za matka, nie może ogarnąć własnych dzieci… Ja wiem co to za matka. To taka, która stara się jak może, ale nie ma oparcia w mężu.
Tata-maczo
Tu wszyscy chodzą jak w zegarku. Wszyscy poza tatą-maczo. On siedzi rozparty i wydaje komendy. Trzeba mu przyznać, że jest w tym niezły – część komend wydaje tylko oczami. Spogląda znacząco – żona wnet kroi i podaje mu kawałek pizzy. Nie jest źle, choć lepiej by było gdyby w ogóle nie musiał patrzeć. Żona krąży w okół stołu, temu poda pizzę, temu wytrze buzię, temu poprawi talerz, temu poda sos, temu poda picie, temu pokroi na mniejsze kawałki, itp, itd. Są w knajpie z kucharzami i kelnerami, a ona uwija się jak w ukropie, bo tata-maczo patrzy znacząco. Ludzie sobie myślą: co to za matka, rozpieszcza własne dzieci… Ja wiem co to za matka. To taka, która stara się jak może, ale nie ma oparcia w mężu.
Chcąc nie chcąc patrzę na to. Chcąc nie chcąc porównuję do siebie. Czy jestem ciapą? Czy jestem karykaturą mężczyzny, czyli maczo? Mam nadzieję, że nie.
Cieszę się każdą chwilą, którą mogę spędzić z rodziną. Cieszę się z tego, że możemy sobie pozwolić na obiad poza domem. Ale w tym wszystkim pamiętam o tym, że jestem ojcem i mężem, że to odpowiedzialność. Pamiętam, że wychowanie to proces, a nie jednorazowy opierdziel. Jestem, cieszę się, wychowuję, uczę, opiekuję się i troszczę. Tak non stop. Nie chcę być ciapą i nie chcę być maczo. Chcę być mężem i ojcem, na którym można polegać. Chcę być odpowiedzialny. Chcę być zaangażowany.
Immanuel Kant, taki filozof, etyk, podczas swoich rozważań uknuł coś co nazwał imperatywem kategorycznym. Jestem wielkim fanem tego imperatywu. Staram się go stosować i staram się tak wychowywać dzieci. Staram się też, żeby go zrozumiały i świadomie stosowały w życiu. Imperatyw kategoryczny brzmi:
„należy postępować zawsze wedle takich reguł, co do których chcielibyśmy, aby były one stosowane przez każdego i zawsze”
W praktyce wygląda to tak, że jeśli któremuś z mojego potomstwa zaczyna np. odbijać w restauracji mówię:
– pamiętasz jak ostatnio jakiś dzieciak darł się w pizzeri?
– tak.
– przeszkadzało Ci to?
– tak.
– teraz Ty przeszkadzasz innym. Rozumiesz jak inni się czują?
– tak. Już nie będę.
Zwykle działa.
pozdrawiam
Zuch
Zapraszam do kulturalnej dyskusji:
komentarze- Lato zimą, czyli „zimowe” ferie na Gran Canarii - 20/02/2024
- Jak budować bliskość w związku? - 02/01/2024
- Rodzicielstwo w erze influencerów. Jak uczyć dzieci mediów społecznościowych? - 06/12/2023