Dzieci są bardziej przebiegłe niż nam się wydaje. Mamią nas słodkimi oczkami, które wpatrują się w nas z wysokości metra. No bo jak coś ma metr, to przecież musi być niewinne i uroczo prostolinijne. Jeszcze ten głosik… Dajemy się nabrać, a te małe podstępne gadziny mają dwa oblicza: dobre i złe. Dobre zostawiają sobie na czas kiedy są bez nas poza domem.
Wiele razy słyszałem od przedszkolanek czy innych znajomych „Ale te Twoje dzieci są grzeczne! Jakie poukładane! Zaradne!”. Uśmiechałem się lekko zakłopotany, niby że skromny, a tak naprawdę zastanawiałem się z rodzicem których dzieci mnie pomylono. Po jakimś czasie, po którejś takiej uwadze, pokapowałem się, że to jednak chodzi o moje potomstwo, nie ma żadnej pomyłki. Zatem co się dzieje w drodze z przedszkola czy szkoły do domu???
Warto pogadać sobie czasami z osobami, które mają do czynienia z naszymi dziećmi i to mają z nimi do czynienia gdy nie ma nas w okolicy. Może się okazać, że w przedszkolu same się ubierają, a nawet – co nie mieści się w głowie – pomagają innym dzieciom, bo ubierają się szybciej niż reszta! W domu bywają pokonani przez skarpetkę, która jest Mount Everestem tekstylnianej tortury. Może się okazać, że w przedszkolu zjada ze smakiem obiadek prosząc o dokładkę! Raz osiemnastokilowa Hania zjadła cztery dokładki zupy. Bałem się, że przedszkole zawiadomi opiekę społeczną. Nie zawiadomili, ale przez tydzień czy dwa częstowali mnie resztkami z obiadów dzieci… Nawet niezłe. W domu ten sam obiadek spotyka się z „Bleeeeeeee!!!” tak wymownym, że i Tobie przestaje smakować. Ale jesz, bo żona każe.
A rodzeństwo? No przecież cud, miód, tacy życzliwi względem siebie, a proszę, a dziękuję, a skosztuj, a mą die… To te same dwa egzemplarze co w domu w ciągu pięciu minut przerabiają swój pokój na scenerię filmu post apokaliptycznego. To te same dzieci (wilcy nie dzieci) co naparzają się wielka piłką do skakania, bo kiedyś tam chyba jedno zjadło kostkę czekolady więcej, ale to nie napewno. U obcych jacy pomocni są, rwą się do roboty, pomagają sprzątać. W domu klocek lego jest za ciężki żeby go podnieść, a uwaga, że łóżko nie jest dobrym miejscem na odłożenie werbla, rozpoczyna litanię rozpaczliwą jak konająca rybitwa. Tak, tak, dobrze przeczytaliście – werbel. Szymo uczy się grać na perkusji, co chyba definitywnie świadczy, że nie mam zbyt dobrze rozwiniętego instynktu samozachowawczego. Dla równowagi Hania w czapecce z doczepionym długim blond warkoczem Elzy i sukience baletnicy jeździ po chacie na rolkach. Ale tylko do 20:00.
Pogadajcie czasem z przedszkolankami czy nauczycielkami, wersje eksportowe Waszych dzieci mogą okazać się nie lada niespodzianką. Można się dowiedzieć ciekawych rzeczy. Takich naprawdę ciekawych. Jenak prawdziwym hitem była sytuacja sprzed jakichś dwóch lat, gdy Szymo miał osiem. Okazało się wtedy, że zna angielski, choć w domu nie chciał powiedzieć ani słowa.
Pozdrawiam
ZUCH
PS – a wiecie dlaczego dzieci „najgorzej” zachowują się w domu? Dlatego, że tu czują się bezpiecznie, tu czują się kochane i tu czują się swobodnie. Nie próbują grać publicznych ról, tylko są po prostu dziećmi.
Fajne? Daj lajka i zostaw komentarz