Patrzę na to dziecko, na moje dziecko, i nie wiem co mam z nim zrobić. „No pobaw się z nim, to przecież proste”. „Z własnym dzieckiem nie umiesz się pobawić?”. „Jak można nie umieć wymyślić zabawy z własnym dzieckiem?”. „Ja to się z moim dziećmi mógłbym bawić całymi dniami, bo je kocham”. Czy jestem ojcem do dupy?
Nie, nie jesteś. Już sam fakt, że się zastanawiasz, że szukasz, sprawia, że jesteś dobrym tatą. A przynajmniej jesteś na naprawdę dobrej drodze, żeby nim zostać.
– Ale jak to? – zapytasz – przecież nie potrafię wymyślić jak spędzać czas z własnym dzieckiem, nie wiem jak mam się z nim bawić. Chcę, ale nie umiem. Kocham je, ale nic sensownego nie przychodzi mi do głowy!
Ok, rozumiem twój punkt widzenia. Uwierz mi, że rozumiem – byłem w tym miejscu. Bo widzisz, to że się kocha swoje dzieci, to nie znaczy, że z automatu będziemy potrafili się nimi zająć. Nie ma czegoś takiego jak gen dobrego ojcostwa.
To, że kochasz swoje dziecko nie znaczy, że wiesz jak je wychowywać i jak spędzać z nim czas. Pomyśl – kochasz np. motoryzację, albo piłkę nożną, albo wędkarstwo, ale to nie znaczy, że od razu stajesz się dobrym kierowcą, piłkarzem, czy wędkarzem.
Trening + czas = efekt
Pamiętaj o tym.
Każdy z nas sam pisze swoją historię. Oczywiście mamy wiele bagaży z przeszłości:
- jak byliśmy wychowywani,
- w jakich warunkach,
- przez kogo,
- itp.
Ale mimo niezaprzeczalnego wpływu (często bardzo negatywnego) na nasze życie, każdy z nas – i ja, i ty – może być wspaniałym ojcem.
Nie chcę pozostać tu w fazie teorii, ale przede wszystkich chcę pokazać ci garść gotowych praktycznych rozwiązań do wprowadzenia od zaraz, a także kilka pomysłów na to skąd brać pomysły na zabawy z dzieckiem (zacznę od tego drugiego).
Skąd brać pomysły na zabawę z dzieckiem
Odpowiedź jest banalna, tak banalna, że pewnie przewrócisz oczami gdy to przeczytasz. Odpowiedź brzmi: z Internetu. Tak, właśnie tak. Rozwinę tę myśl, bo zostawienie odpowiedzi tak ogólnej, byłoby z mojej strony niegrzeczne.
Internet i komputer – w zasadzie każdy z nas ma to w domu. I jedno i drugie jest dla dzieciaków bardzo atrakcyjne, co może stanowić pewien problem. Jednocześnie ta atrakcyjność jest ogromnym atutem. Internet oraz komputer są naszymi sprzymierzeńcami, ale to co jest tu naprawdę bardzo ważne, to fakt, że przez zabawę zyskujemy możliwość do uczenia dzieci korzystania z możliwości nowych technologii.
Wydawać by się mogło, że dzieciaki, zwłaszcza te starsze, całkiem dobrze poruszają się w wirtualnym świecie. Nic bardziej mylnego. Owszem, potrafią włączyć jedną czy drugą aplikację, potrafią Internet oglądać, ale… niewiele poza tym.
Staram się w zabawę wplatać elementy edukacyjne, zaczynając od banałów i przechodząc stopniowo do tematów bardziej wymagających. Jednak te podstawy, te banalne rzeczy, są bardzo ważne. Ja pracuje ze studentami, moja żona z dziećmi i młodzieżą. Mamy dość dobry wgląd w to co się dzieje. Uwierz mi – dzieciaki potrzebują nauczyć się tych banalnych podstaw, bo to nie jest wiedza, z którą się rodzimy. Wylogowywanie się, weryfikowanie informacji, szukanie tych informacji, hejt, itp., itd. Dużo by wymieniać.
Do tego dochodzi też sama obsługa komputera, co też wydaje się nam oczywiste, ale też takie nie jest. Wszystko jest bardzo, ale to bardzo powierzchowne.
Gdy szukam czegoś z dziećmi, sprawdzamy jakieś informacje, poszukujemy inspiracji, to sadzam ich przed laptopem. Spokojnie i cierpliwie tłumaczę, objaśniam i pokazuje, ale robić mają sami. Sami muszą się przeklikać, sami muszą znaleźć odpowiednie informacje.
Komputer, laptop czy tablet (albo dwa w jednym jak w przypadku mojego HP Envy x360), to normalne narzędzie pracy i źródło wielu informacji. Mamy iść do kina? Dzieci siadają i przeglądają repertuar, sprawdzają recenzję i ostatecznie rezerwują bilety. Chcą kupić grę? Nie ma problemu, ale muszę znaleźć recenzje i przemyśleć, czy na pewno chcą akurat tę grę. A jeśli tak, to gdzie będzie najtańsza opcja i może dlaczego lepiej zapłacić te 3-4 zł więcej niż kupić najtańszą opcję (a może nie lepiej?).
Widzę, że to działa. Powoli, czasami lepiej, czasami gorzej, ale działa. Widzę postępy. Moje dzieci nie traktują laptopa jako źródło rozrywki, tylko narzędzie pracy. A to wszystko tak na miękko, właśnie podczas zabaw. Szymo pisze recenzje, po czym przychodzi Hania, odwraca ekran i zaczyna rysować.
Kopalnia pomysłów
Internet jest prawdziwą kopalnię pomysłów i gotowych rozwiązań. W dodatku wydaje się być to kopalnie o niewyczerpalnych zasobach. W szczególności mam na myśli media społecznościowe: Pinterest, Youtube, Facebook oraz blogi. Opiszę je po kolei (uznałem, że są to serwisy na tyle znane i popularne, że nie będę ich opisywał, tylko od razu przejdę do rzeczy):
Genialne miejsce, które w zasadzie istnieje tylko po to żeby być kopalnią pomysłów. Po prostu wpisujesz hasło w wyszukiwarce i bam! Milion pomysłów. Jakie hasło? W zasadzie jakiekolwiek, może być bardzo ogólne, np.:
creative play for kids
dodawaj odpowiednie zawężenia:
indoor, outdoor, chip, 3yo, 5yo, boy, girl, dad and daughter, summer, winter, cooking, itp., itd.
Znajdziesz setki pomysłów na wspólne spędzenie czasu niezależnie od tego ile lat mają twoje dzieci, jakiej są płci, czy mieszkasz w małym czy dużym mieście, czy w domu czy w mieszkaniu, czy masz akurat pieniądze, czy też nie.
Youtube
Na YT można poszukać rozwinięcia, poradników do pomysłów, które już sobie wyselekcjonowałeś. Ponadto znajdziesz tu filmy opisujące niemal każdy temat, niemal każdą ciekawostkę ze świata.
Czym interesuje się obecnie twoje dziecko? Kosmosem? Spoko, obejrzyjcie sobie razem start rakiety Falcon, zajrzyjcie na podgląd na żywo z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Komputery? Gry? Obejrzyjcie najnowszy trailer czy letsplay, itp., itd. Już wspólne oglądanie, samo w sobie jest fajne, ale jest ono też przyczynkiem do wspólnych rozmów. A one z kolei są małymi cegiełkami do pasji, która może nas połączyć.
Jeśli masz jakieś hobby, to próbuj pokazywać to swojemu dziecku. Nic na siłę, nie trzeba. Dzieci same chcą robić to co robi ich tata. Z drugiej strony obserwuj co sprawia frajdę dziecku i sam też próbuj w to wejść – to może okazać się ciekawsze niż początkowo ci się wydaje.
U mnie tak było z Minecraftem. Sam z siebie kijem bym tej gry nie tknął. Ale mój synek chciał zobaczyć. A że to gra dla dzieci jak najbardziej odpowiednia, to pod moją kontrolą pozwoliłem. No i wciągnęło. Tu dodam, że Minecraft w wersji na konsole ma opcję współdzielenia ekranu, czyli możemy grać razem, na jednej planszy – każdy z nas ma swoją połówkę ekranu.
Spędziliśmy później długie godziny wspólnie świetnie się bawiąc. Nie tylko przed ekranem, bo sporo o tym rozmawialiśmy. Co będziemy dziś robić? Czy szukamy surowców w kopalni, czy może zbudujemy zagrodę dla zwierząt. A może dobudujemy piętro domu?
Rozmawialiśmy, rysowaliśmy plany budynków, tak normalnie, na kartce.
Tak, tak, na fejsie też można znaleźć wiele ciekawych pomysłów i porad. Poszukaj grup ojcowskich, takich jak choćby Lepszy Tata – ojcowskie inspiracje. W tym momencie jest tam jakieś 11 tysięcy ojców. Jedenaście tysięcy facetów takich jak ty. Możesz zadać nurtujące pytanie, możesz poczytać odpowiedzi, możesz podzielić się swoim doświadczeniem. Cudowna sprawa.
Na fejsie poza grupami są też fanpage, oczywiście chodzi mi o te należące do blogujących ojców. No właśnie, blogi.
Blogi
Jedną z najprężniejszych grup tematycznych w blogosferze jest parenting. Jest tam sporo perełek, niezwykle wartościowych blogów. Oczywiście absolutna większość prowadzona jest przez mamy, ale jest też grono blogujących ojców (jednego z nich właśnie czytasz). Są to m.in.: Blog Ojciec, SuperTata, Tata w pracy, Ojcowska strona mocy, Tasty way of life.
Na tych blogach znajdziesz nie tylko pomysły na to jak spędzić czas z dzieckiem, ale też wiele porad z zakresu psychologii rozwoju dziecka: o tym jak i dlaczego zachowuje się dziecko i jak na to reagować, jakie są etapy rozwoju, itp. Znajdziesz też sporo tekstów o małżeństwie, pracy, czy ogólnej organizacji życia. Warto.
Skąd brać pomysły na zabawę z dziećmi – praktyczne pomysły, które (u mnie) działają
Wcześniej opisałem miejsca, gdzie możemy znaleźć pomysły. Natomiast w tej części chciałbym przedstawić ci kilka rzeczy, które faktycznie wprowadziłem w życie i które faktycznie działają (u mnie). Kolejność i skala jest tu zupełnie przypadkowa, ot tak jak mi to przychodziło do głowy.
Przy okazji wspomnę jeszcze, że ten wspólny czas, to też jest już samo zastanawianie się co będziemy robili. Ja to wykorzystuję również do tego, żeby nauczyć dzieci odpowiedzialnego korzystania z Internetu, o czym też zaraz wspomnę.
Partnerem wpisu jest firma HP, producent świetnego notebooka HP Envy x360.
Ja mam wersję 13,3”, która jest mega lekka (1,3 kg), a jednocześnie długo pracuje na baterii, bo nawet do 11 godzin. Hitem jest oczywiście obrotowy ekran, który pozwala na korzystanie z laptopa m.in. w trybie namiotu (fajne do oglądania filmów czy robienia czegoś przed komputerem) czy tabletu (do czytania). |
W poszukiwaniu kebaba idealnego
Bardzo pomocne jest wymyślenie tematu, który będzie serią spotkań. Z moim najstarszym synem wymyśliliśmy sobie serię wspólnych tematycznych wyjść. Nie rzadziej niż raz w miesiącu wychodzimy tylko we dwoje i szukamy… kebaba idealnego.
Zanim gdzieś pójdziemy, to zasiadamy przed komputerem i szukamy celu kolejnej wyprawy. Pokazuję przy okazji jak wyszukiwać informacje w sieci. Jak je weryfikować. Jak sprawdzać i jak planować. Sprawdzamy temat np. na fejsowej grupie „gdzie zjeść w Poznaniu” (bo mieszkamy w Poznaniu). Czytamy wątki o kebabie. Co ciekawsze lokale notujemy, a potem sprawdzamy je np. w Goolge Maps. Możemy wtedy też zaplanować całe wyjście, czyli uczę syna korzystania z mapy, planowania podróży itp. To nie są zdolności wrodzone. Tego trzeba się nauczyć.
Czy to działa? Działa i to jak. Przy czym „pech chciał”, że już przy drugim wyjściu znaleźliśmy kebab idealny (jakby kto pytał – Tonir Grill House w Poznaniu), ale nie ma tego złego – po prostu stwierdziliśmy, że przy kolejnych wizytach spróbujemy zjeść wszystkie pozycje w menu.
Zamiast kebaba możecie szukać idealnej pizzy, lodów, czy surówki – wedle gustu dziecka.
Bazgroły
Moja córeczka uwielbia rysować i oczywiście uwielbia rysować na komputerze – no bo skoro tata tak pracuje, no to jak może nie chcieć robić tak samo? Siadamy sobie wygodnie, robię tablet z laptopa i bazgrolę jakiś kształt. Jakikolwiek, jakieś maźnięcia, kłębowisko linii, plamę – ale nie za duże. Zabawa i zadanie polega na dorysowaniu czegoś do bazgrołów. Bardzo prosta, ale fajna zabawa. Uczy kreatywności i takie myślenia outside the box. Uczy też pracy z komputerem nie tylko jako narzędziem do obierania mejli, ale pokazuje możliwości zastosowania nowych technologii.
Mission imposible
Na pewno kojarzysz scenę z tego filmu, w której widać system alarmowy – sieć przeplatających się promieni lasera. Oczywiście taki system przekracza moje możliwości finansowe, ale 50 metrów sznurka konopnego (kilka zł w każdym markecie budowlanym) w budżecie jak najbardziej się mieści.
Oplotłem tym sznurkiem cały pokój dzieci: krzesła, łóżka, biurko, wszystko. Zrobiłem prawdziwą pajęczynę. Zabawa polega na tym, że dziecko ma przejść z puntu A do punktu B nie dotykając sznurka. Banalne. Ale wciąga. Bardzo wciąga. Dzieci były zachwycone.
Pizza challange
Zabawa z Youtube, którą każdy może zrobić u siebie. W zależności od możliwości finansowych i wieku dzieci można to rozbudowywać. Z grubsza chodzi o to, że każdy ma swój podkład do pizzy, a wszystkie składniki leżą sobie na stole i każdy z nich ma odpowiedni numerek. Karteczki z takimi samymi numerkami chowany do worka i po kolei losujemy co też znajdzie się na naszej pizzy.
Można zrobić to w formie normalnej dając do wyboru względnie standardowe dodatki. Ale można też zrobić wersję ekstremalną i zastosować dodatki mniej standardowe, a nawet zupełnie hardcorowe, takie jak np. ananas 😉 A poważnie to robiliśmy też wersję hardcore (razem z rodzinami moich dwóch braci) – każdy miał kupić dziwne dodatki. Znalazły się tam takie cudeńka jak np. szprot, żelki, snickers, paprykarz, czekolada, dżem, śledzie, jalapenio, itp. Pizze wyszły okrutne, ale śmiechu było przy tym masa. Zwłaszcza gdy na koniec próbowaliśmy już upieczonych swoich dzieł.
Lampa „Gwiazda Śmierci” (za mniej niż dychę)
Kojarzycie taki papierowy klosz z Ikei, taką kulę? To kosztuje kilka złotych (dokładnie 6,99zł i nazywa się Regolit). Podobnie jak i ja, moje dzieci (ciekawe dlaczego?) są fanami Gwiezdnych Wojen. Temat zabaw narzuca się więc sam. Dzieci lubią tworzyć, lubią rękodzieło. Robimy więc (znalezione na Pintereście z hasła w stylu: diy star wars for kids) lampę Gwiazdę Śmierci.
Papierowy klosz wystarczy pomalować na szaro, a następnie ciemniejszym szarym domalować linie poziome i pionowe (i jedno kółko). Nie chodzi o precyzje, nie chodzi o dokładne oddanie szczegółów Gwiazdy Śmierci. Chodzi o zabawę. Dzieci malują same, ty tylko dopingujesz i patrzysz żeby nie pomalowały dywanu.
Niby mała rzecz, ale uwierz mi – dzieciaki były ze swojego dzieła baaaardzo dumne.
Karmnik dla psa
Ok, to brzmi trochę dziwnie, ale jeśli masz psa (my mamy beagla), to wiesz, że mało jest na świecie szybszych zjawisk niż pies pożerający karmę. Naszemu Pepperowi pochłonięcie miski żarcia zajmuje dosłownie kilka sekund. Niby spoko, ale jak zje za szybko (czyli niemal zawsze), to potem pierdzi…
Razem z córeczką, szukaliśmy jakichś fajnych rzeczy do porobienia – Hania uwielbia rękodzieło – i wpadł nam w oczy prosty karmnik dla psa, który ma zmniejszyć tempo pożerania. Prosta sprawa: butelka, gumka i piłeczka. Pies nosem trąca piłkę i wtedy wylatuje karma. Dzięki temu je wolniej, a stężenie metanu w domu jest zdecydowanie mniejsze.
Butterbeer – czyli jedzenie z książek i filmów
Butterbeer, to napój którym raczyli się bohaterowie książek o Harrym Potterze. W Internecie oczywiście jest całe mnóstwo przepisów jak to zrobić w domu. Okazuje się to bardzo proste (i zatrważająco słodkie). Zabawa zaczyny się już podczas szukania przepisu. Wyszukujemy składniki, tłumaczymy je na polski, robimy listę zakupów, idziemy do sklepu i dopiero po powrocie przygotowujemy napój. Mamy zajęcie łącznie na jakieś dwie godziny. Aha – jeśli zdecydujecie się zrobić butterbeer, to od razu mówię – dajcie przynajmniej o połowę mniej cukru niż w przepisach. Aha nr 2 – jak dzieci już pójdą spać, a zostanie wam trochę butterbeer, to można do niego dodać whisky 😉
Z takich książkowo-filmowych potraw robiliśmy też np. pixie puffs, które są bardzo fajną i zdrową alternatywą dla płatków śniadaniowych.
Takich książkowo-filmowych potraw są setki. Po prostu jeśli coś razem czytacie czy oglądacie, to poszukajcie przepisów na ulubione potrawy.
Generalnie kulinaria są bardzo fajną sprawą, bo spędzamy czas robiąc coś konkretnego. Coś co potem (o ile wyjdzie) cieszy całą rodzinę. My często tak robimy: szukamy w necie jakiegoś przepisu, zerkamy co jakiś czas na ekran i gotujemy-pieczemy-smażymy. Czasami nawet nam coś wyjdzie.
Teraz Twoja kolej
Ok, myślę, że już wystarczająco cię zachęciłem. Nie przejmuj się, że nie masz pomysłów. Na początku bywa trudno, bo po prostu nikt nas tego nie uczył. Ale masz do pomocy całe zasoby Internetu + całe tysiące ojców, którzy chętnie doradzą i podpowiedzą.
Pamiętaj, że dzieci rozumieją miłość jako czas. Czas, który spędzają z Tobą.
Zatem – do dzieła!
Pozdrawiam
ZUCH
PS – Przypominam tylko, że z okazji Dnia Ojca na fanpage’u HP jest prosty konkurs, w którym można wygrać 24-calowy monitor i myszki. Envy x360 to komputer, który znajdziecie w różnych wersjach wielkości ekranu, 13,3 i 15,6”.
- Lato zimą, czyli „zimowe” ferie na Gran Canarii - 20/02/2024
- Jak budować bliskość w związku? - 02/01/2024
- Rodzicielstwo w erze influencerów. Jak uczyć dzieci mediów społecznościowych? - 06/12/2023