Powiada się, że szczęśliwe dziecko, to brudne dziecko. Osobiście uważam, że w jest w tym bardzo dużo prawdy. Właściwie, rozciągnąłbym to też na dorosłych. Na co dzień zachowujemy pewne konwenanse. Garnitur, czy garsonka, to dla wielu strój powszedni. Dla mnie na szczęście nie, ale też zachowuję jakąś schludność, a przynajmniej staram się w brudnych rzeczach nie chodzić do biura. Staramy się dbać o garderobę naszych dzieci, żeby w workach pokutnych nie paradowały. Staramy się. Wszyscy się starają. Idziemy na dwór, idziemy do znajomych – wszędzie konwenanse. Ale w gruncie rzeczy – tu raczej aplauz nastąpi ze strony tatusiów – naprawdę dobra zabawa zaczyna się tam, gdzie kończą się czyste ubrania.
My sami i społeczeństwo, w którym żyjemy narzucamy sobie wiele ograniczeń. Część z nich jest dobra jak np. ograniczeni prędkości, ograniczenie dostępu do różnych trucizn, itp. Jest też wiele ograniczeń, których źródła nie rozumiem. Wojskowy dryg i musztra sprawdzają się w wojsku, natomiast w domu, szkole czy przedszkolu postawiłbym jednak na inne relacje. Dzieciom każe się kuć do testów z zamkniętymi odpowiedziami, zero kreatywności. Rysować trzeba tak jak przewidział autor kolorowanki czy nauczyciel. Rodzice też się temu poddają (-> przeczytaj mój tekst „Skazani na A4”). Całe życie słyszymy: „co ludzie na to powiedzą?”. Na placach zabaw mamusie i babcie krzyczą na dzieci, żeby nie biegały, bo się spocą. Żeby nie bawiły się za bardzo, bo się pobrudzą. A GDZIE W TYM WSZYSTKIM RADOŚĆ?
Każde dziecko to mały wojownik. Każde dziecko ma dzikie serce. Pragnie poznawać świat, pragnie nowości, jest ciekawe życia. Jak to powiedział filmowy bokser Rocky Balboa:
„Najgorsze co może spotkać wojownika, to zostać ucywilizowanym”.
Co się stało? Gdzie się podziali wszyscy wojownicy? Zostali ucywilizowani. Tatusiowie – to o Was mówię. Idziecie bawić się z dziećmi w różowym sweterku zarzuconym na ramiona? Czy może w ogóle się nie bawicie? Pokazujecie dzieciom radość? Rozpalacie ich ciekawość? Pozwalacie im się wyżyć? Czy może Wasze popołudnia są tak ekscytujące jak tabelki Excela?
Wiem, wiem…
Wiem, że uogólniam. Wiem, że jest wielu wspaniałych ojców, od których mógłbym się uczyć. To wszystko wiem, ale wiem też, że jest cała masa facetów, w których ktoś kiedyś zabił wojownika. Dziś oni, ze swoimi okaleczonymi duszami, okaleczają następne pokolenie.
Kiedy ostatnio skakałeś w kałuży? Kiedy rzucałeś cegłami w błoto? Kiedy coś podpaliłeś? Kiedy leżałeś w trawie patrząc w chmury? Kiedy zrobiłeś coś nowego? Kiedy złamałeś reguły (tu mam na myśli reguły np. kulinarne, a nie z zakresu prawa podatkowego)? Jeśli nie potrafisz podać daty tych zdarzeń, to weź pod uwagę, że coś jest nie tak.
Nie jestem wyjątkowy
Podobnie jak Ty prowadzę normalne życie. Odwożę z żoną dzieci do przedszkola i do szkoły, chodzę do biura, odpowiadam na dziesiątki mejli, płacę podatki, spłacam hipotekę i leasing za samochód. Jestem normalnym gościem i nie próbuję stawiać się wyżej. Chcę pokazać, że skoro ja mogę, to każdy może. A zapewniam, że jest wielu ojców, którzy robią przekozackie rzeczy i daleko mi do ich zaangażowania i pomysłowości. Ja po prostu chcę być dobrym ojcem i to „chcenie” przeradzam w czyn. Przykład z ostatniej soboty:
Razem z kolegami wysłaliśmy nasze żony poza miasto na weekend, żeby sobie odpoczęły bez nas i bez dzieci. Wspólnie spotkaliśmy się w sobotę u kolegi, który ma dom i ogród (bo ja takowego nie posiadam, ale za to pewnie jak większość z nas posiadam kolegę z takim przybytkiem). Namówiłem drugiego kolegę i brata, żeby załatwili z pracy dużo pustych kartonów (bo do takich dostępu nie mam, ale jak pewnie większość z nas znam kogoś kto ma). W czterech chłopa + dziesięcioro dzieci poskładaliśmy kartony i… zaczęło się szaleństwo. Przez pół dnia graliśmy w Angry Birds na żywo (wykorzystując dziecięce główki zamiast ptaków). Budowaliśmy zamki, bunkry, ściany, wieże, itp. Wszystko tymczasowo, bo destrukcja jest tak samo, jeśli nie bardziej, ważna od budowania.
Po kilkunastu pizzach domowej roboty spożytych na obiad przyszedł czas na ostateczną zagładę kartonowego miasta. Po prostu spaliliśmy wszystko, około trzydzieści kartonów i kilka tui. Oczywiście tuje były wcześniej wycięte przez ogrodnika, bo coś było z nimi nie tak. Żeby nie było, że puściliśmy z dymem żywopłot. Co to, to nie, wszystko pod dyskretną kontrolą.
Dzika zabawa i totalne wyżycie. Wszystkie dzieci brudne od trawy i popiołu, ale szczęśliwie. Spędziły ciekawy i emocjonujący dzień z ojcami. Bawiły się tak, jak nikt na co dzień się nie bawi. Wyżyły się kompletnie, bo przed spaleniem te kartony trzeba było rozczłonkować. Kilkoro dzieci z wściekłością naparzających kartony kijami, to naprawdę ciekawy widok (Szymo, nie wiem czemu i skąd, latał z przepychaczką do kibla – zwaną potocznie „ustami Mariana” – i to nią niszczył pudła; odlot).
Nauka przez szaleństwo
Ognisko, które było naprawdę duże (bardzo duże), miało też aspekt edukacyjny. Ogień miał ze cztery metry wysokości i przez doświadczenie pokazał jakim strasznym jest żywiołem. Można opowiadać i pokazywać podręczniki, ale nic nie jest tak przekonujące jak ogień, do którego nie można się zbliżyć z gorąca. Można mówić o zagrożeniu pożarowym w lesie, ale żadna pogadanka nie będzie miała takiej mocy jak pokazanie palących się tui. Musicie wiedzieć, że tuje zajęły się błyskawicznie i paliły się jak siódmy krąg piekła. To robi wrażenie i budzi respekt dla żywiołu.
Wystarczyło wyzbyć się konwenansów, aby uczynić dzień niezapomnianym. Wystarczyło nie zwracać uwagi na to, że ktoś się ubrudzi, żeby zabawa trwała w najlepsze. Po prosty kilka par skarpetek już się nie dopierze. Ale to przecież nie ważne. Ważne jest to, że nie wiele było trzeba, żeby jako ojciec znaleźć miejsce w sercach swoich dzieci.
Koniecznie zobaczcie krótkie filmiki z mojego instagrama <- OBSERWUJCIE GO:
Żywe Angry Birds 🙂 z cyklu: zostaw dzieci same z ojcem 🙂 #angrybirds #cardboard #cardboardbox #karton #diy #kidsplay #tatazuch Film zamieszczony przez użytkownika Maciej Mazurek (@zuch_rysuje)
Z cyklu: zostaw dzieci same z ojcami 😃 Ognicho w porywach miało ze 4 metry wysokości. Obrazu szaleństwa dopełnia Szymo, który na drugim planie biega z przetykaczką do kibla zwaną „ustami Mariana” #fire #tatazuch #kidsplay #slowmotion Film zamieszczony przez użytkownika Maciej Mazurek (@zuch_rysuje)
pozdrawiam
Zuch
- Lato zimą, czyli „zimowe” ferie na Gran Canarii - 20/02/2024
- Jak budować bliskość w związku? - 02/01/2024
- Rodzicielstwo w erze influencerów. Jak uczyć dzieci mediów społecznościowych? - 06/12/2023