Byłem ostatnio na pogrzebie. Stałem nieco z boku z moimi braćmi. Ramię w ramię, tak naturalnie, odruchowo obok siebie. Rodzina, rodzeństwo, monolit. Poczułem siłę.
Mam dwóch młodszych braci. Śmiało mogę powiedzieć, że znam ich od urodzenia. Rodzeństwo jak to rodzeństwo – bawiliśmy się razem i kłóciliśmy się razem, żeby zaraz znowu bawić się razem. Klasyka. Ale od dłuższego czasu nie jesteśmy już dziećmi.
Jesteśmy trójką dorosłych facetów.
To jest siła, to trzeba pielęgnować. Poczucie wspólnoty, trochę taka wataha, stado. Coś co jest ponad zwyczajnymi układami i relacjami. Taka metawięź.
Zanim się rozpędzę chciałbym jasno zaznaczyć, że nie jest to jakaś tyrada przeciwko jedynakom. Absolutnie nie mam zamiaru dyktować komukolwiek ile dzieci mieć powinien. Tym bardziej, że często nie jest to kwestią wyboru.
Oczywiście nie wierzę też, że po tym tekście wzrośnie przyrost naturalny, bo nagle wszyscy zaczną chcieć mieć więcej dzieci.
To jest po prostu tekst o rodzeństwie
Zawsze wiedziałem, że rodzeństwo to jest siła. Rzecz jasna rodzeństwo ze zdrowymi relacjami. Ale z biegiem czasu odczuwam to coraz mocniej.
Widzę też moich rodziców i wiem, że za 25 lat ja stanę w ich miejscu, otoczony przez moje dzieci, tak jak oni teraz. Rodzice, mama i tata, w oczach dziecka tacy wielcy i silni.
Pamiętam jak z bratem wieszaliśmy się tacie na przedramieniu, a on nas podnosił jakbyśmy nic nie ważyli. To musiało być ponad 30 lat temu, a ja to dokładnie pamiętam. Przypomniało mi się to gdy kilka dni temu objąłem całą moją trójkę i ich podniosłem. Jeszcze daję radę, ale to już takie ostatnie chwile. Kilka lat i Szymo podniesie mnie.
Tata taki wielki. A dziś?
Taki mały, ale otoczony trzema facetami. Rodzice się starzeją, dzieci dorastają, zamieniamy się miejscami. Koło życia. Paulo Coelho trochę, ale taki jest fakt. Rodzice byli dla nas, my będziemy dla rodziców. Oni otaczali nas ramieniem, teraz my możemy objąć ich.
Niestety więź rodzeństwa – jak każda inna – nie jest niezniszczalna. Trzeba o nią walczyć i trzeba ją pielęgnować, bo jak się rozpadnie, to wojna często trwa przez resztę życia. Wiecie o co mi chodzi, bo na pewno macie bliżej czy dalej takie przykłady. Rodzeństwo, które nie rozmawia ze sobą po 30, 40 lat…
Piszę ten tekst, żeby wam przypomnieć, że warto się starać. Brat czy siostra – ta sama krew. W sensie fizycznym i metafizycznym taka relacja to kosmos. Patrząc na to co się dzieje dookoła dość wcześnie zrozumieliśmy z braćmi, że jeśli się nie postaramy, to będziemy kolejnym rodzeństwem obcych ludzi. Postanowiliśmy działać. Właśnie do tego was zachęcam.
Działajcie w swoim rodzeństwie. Bądźcie tymi pierwszymi, którzy być może muszą wyjść z inicjatywą. Być może tymi, którzy pierwsi powiedzą przepraszam.
Stańcie w wyłomie
Zachęcam, bo widzę, że warto. To jest właśnie rodzina – wspólny czas, wspólne życie. Nasze dzieci razem się bawią, razem przygotowujemy posiłki i je spożywamy (oczywiście nie codziennie).
Jesteśmy też razem w jednej wspólnocie chrześcijańskiej, więc nasza relacja ma jeszcze jedne wymiar intymności – razem się modlimy.
Hmm… to w sumie na tyle. Jakoś tak miałem potrzebę to napisać.
pozdrawiam
ZUCH
- Lato zimą, czyli „zimowe” ferie na Gran Canarii - 20/02/2024
- Jak budować bliskość w związku? - 02/01/2024
- Rodzicielstwo w erze influencerów. Jak uczyć dzieci mediów społecznościowych? - 06/12/2023