Jesteśmy naiwni. Wiele rzeczy bagatelizujemy i olewamy. Mówimy: phi… przecież to nic nie znaczy.
Sami sobie odbieramy moc sprawczą. Uważając, że nic nie ma na nas wpływu, sprawiamy, że sami przestajemy mieć wpływa na istotne sprawy. Ok, chyba trochę zagmatwałem, choć rzecz w sumie skomplikowana nie jest.
O czym marzysz? O kim marzysz?
Miałem kiedyś znajomego, który lubił komentować urodę różnych kobiet. W sensie – zachwycać się, wiecie, och i ach, ale laska. Miał tam jakieś ulubione (pod względem wyglądu) aktorki czy piosenkarki. No niby pewien standard.
Miał też wtedy dziewczynę, czy może nawet już narzeczoną. Nie pamiętam, dalszy znajomy. Pominę tu jak ona się z tym czuła, bo to temat na osobny tekst. Ale pomyślmy w jakiej się stawiał sytuacji? W jaki sposób kreował swój związek i koniec końców – swoje własne samopoczucie?
Miałem też drugiego znajomego, który wprost mówił, że wkurzają go wszechobecne billboardy z wyzywającymi modelkami, bo on tego nie chce oglądać. Nie gapi się, ale ciężko za każdym razem odwracać wzrok, zawsze coś wpadnie kątem oka. A przecież ona ma swoją dziewczynę, czy tam narzeczoną. On chce w 100% skupić się na niej i tylko w okół niej mieć swoje myśli i pragnienia.
Różne postawy, różne reakcje
Pierwsza postawa najczęściej była olewana, bo jest zbyt powszechna. Czasami ktoś przewrócił oczami, ale z grubsza, no… facet. Jakby to wszystko tłumaczyło.
Postawa drugiego znajomego była raczej traktowana jak dziwadło, ciekawostka, średniowiecze, „wyciągnij kij z dupy i wyluzuj”, itp.
To wszystko było z piętnaście lat temu. Miałem nieco ponad dwadzieścia lat i chyba powoli przestawałem być chłopcem (choć do bycia mężczyzną jeszcze trochę mi brakowało). Myślałem sobie o tym drugim znajomym, że przesadza, no bo kurde, popatrzysz i co się stanie?
Przecież to nic wielkiego
Myślałem o tym, bo nie dawało mi to spokoju. No co się stanie? Samo patrzenie? Ale – czy patrzenie pozostaje samo? A może patrzenie jest punktem wyjścia do całego szeregu innych rzeczy? Innych uczuć? Doszedłem do wniosku (chyba dość niechętnie, bo musiałem przez to zweryfikować mój światopogląd), że faktycznie takie małe rzeczy rosną jak kula śniegowa i ostatecznie przeradzają się w spore problemy.
Jesteśmy miotani najróżniejszymi pragnieniami. W gruncie rzeczy to właśnie one nas napędzają. O czym marzymy? Czego pragniemy? Oglądamy cudze życia, oglądamy cudze ciała. Te rzeczy się w nas zatrzymują i zaczynają drążyć jak woda kamień w naszych postanowieniach i przysięgach. Powoli, niezauważalnie, pojawiają się szczeliny w naszej prawości, przyzwoitości, czy wierności.
Zlepek pragnień vs rzeczywistość
„A ta moja żona, to by mogła bardziej [tu wpisz co by mogła bardziej].” „A ten mój mąż, to by mógł bardziej [tu wpisz co by mógł bardziej].” Zaczynamy budować mur oczekiwań, który coraz trudniej, aż w końcu niemożliwym jest przeskoczyć. Któż może sprostać egoistycznym wymaganiom wykreowanym na podstawie dziesiątek innych, zwykle nieprawdziwych ludzi?
‼️Przeczytaj też mój tekst: Kto obraża moją żonę
I tak wymagania i roszczenia coraz większe, a zetem i frustracja coraz większa. Rozpoczyna się festiwal rozczarowania, gdzie zwykle partner nie pozostaje dłużny. Brzmi jak przepis na katastrofę, bo tym właśnie jest.
Mówię o realnym zagrożeniu
O czymś co naprawdę może rozwalić twój związek. W Polsce 1/3 małżeństw się rozpada. Rozstań w związkach nieformalnych nie sposób policzyć. Jako główny powód rozstań podawana jest niezgodność charakterów. Kiedyś pewnie byli zakochani.
Oczywiście powodów jest więcej i temat jest bardziej złożony. O wiele za bardzo ja na jeden wpis na blogu. Dlatego piszę o pojedynczych problemach czy wyzwaniach. Dziś są nim marzenia i pragnienia. Czego pragniesz? O kim marzysz?
Po pierwsze: rachunek sumienia.
Nikt nie podsłuchuje naszych myśli, bądźmy więc brutalnie szczerzy, bo jaki jest cel w okłamywaniu samego siebie? Zatem: o kim myślę? Kto jest przedmiotem moich myśli? Moich pragnień? Pożądania?
Po drugie: zmiana nawyków.
Twoja żona czy mąż, partner czy partnerka, powinni być obiektem twoich marzeń i pragnień. Twoje myśli i pożądania nie powinny uciekać w kierunku kogoś innego. Kontroluj to, nie jesteś psem. Masz wolę i rozum. Nie ma beztroskich ucieczek. Małe rzeczy się zbierają i torują drogę dla większych, bardziej niszczących. Nieosiągalne modelki czy aktorzy nie pozostają w próżni. To co i ile o nich myślimy sprawia, że opuszczamy gardę.
Od malej rysy do katastrofy
Wyjazd firmowy, alkohol, koleżanka czy kolega, pielęgnowana w nas frustracja podsycana nierealnymi marzeniami. Sami porobiliśmy szczeliny w naszym murze obronnym. Pomalutku, po troszeczku, małe rysy, większe rysy. Niby nic, ale jak to walnie, to runie wszystko, grzebiąc w gruzach małżeństwo, rodzinę, bezpieczeństwo dzieci, nasze poczucie wartości. Zostaje jeszcze więcej frustracji, jeszcze więcej bólu.
Przesadzam? Może, kto wie? Może faktycznie przesadzam i koloryzuje. Ale co jeśli nie?
pozdrawiam
Zuch
- Lato zimą, czyli „zimowe” ferie na Gran Canarii - 20/02/2024
- Jak budować bliskość w związku? - 02/01/2024
- Rodzicielstwo w erze influencerów. Jak uczyć dzieci mediów społecznościowych? - 06/12/2023