Jak to się dzieje, że rodzice nie mają o czym rozmawiać z dziećmi? Na początku jest fajnie, dzieci nas lubią, ale co potem? Utrata kontaktu, choć niechciana, jest niestety bardzo powszechna. Nie mówię, że w 100%, ale sami wiecie. Nie jest dobrze. Ja to widzę i dlatego często się zastanawiam jak wyjść temu na przeciw? Jak pielęgnować nasze relacje, żebyśmy lubili się i rozmawiali też za dziesięć lat?
Podstawową kwestią jest – moim zdaniem – żeby pracować nad tym od samego początku. Nigdy nie jest ZA WCZEŚNIE żeby budować relacje z dzieckiem, za to zwykle okazuje się, że jest już ZA PÓŹNO żeby to zrobić. Zatem, pracujemy nad tematem teraz, nie za kilka lat.
Wspominałem już kiedyś, że ważna jest wspólna platforma, wspólne zainteresowania. Dlatego zarażam dzieci tym co lubię i co one mogą polubić. U mnie sprawdziły się Gwiezdne Wojny. Ale nie tylko to. Ostatnio pisałem jak słucham z dziećmi „złotych przebojów” i jest to punkt wyjścia do opowiadania o moim dzieciństwie lub o świecie z dzieciństwa moich rodziców. Opowiadam, dzieci słuchają, poznają mnie, nie jestem tym kolesiem co mieszka z mamą.
✅ Przeczytaj wpis o słuchaniu starych piosenek.
Odgrzejmy stare kotlety
Moja dzisiejsza porada jest w podobnym duchu co słuchanie starych piosenek. Otóż: oglądajmy razem stare filmy. Odgrzejmy stare kotlety. Wiecie, takie, które nas kręciły jako dzieciaków, czy nastolatków. Mamy setki filmów, które możemy dobrać do wieku naszych dzieci. Przeżyć to jeszcze raz i pokazać kawałek swojego świata naszym dzieciom.
Mam taki czas
Czas w którym mogę z dziećmi oglądać filmy. Jest to czas kiedy prasuję. Tak, tak, ja prasuję. Generalnie wykonuje w domu wszelkie czynności manualne, przy których można sobie zrobić krzywdę. W każdym razie, zamiast narzekać i marnować czas, biorę dzieci i włączamy jakiś film. Kino familijne, czy filmy dla dzieci dobijają mnie psychicznie. A jeśli weźmiemy pod uwagę, że prasuję, co już samo w sobie jest depresyjne i mnie męczy, to wolę wybrać jakiś ciekawy film. Tak z troski o siebie.
No i co wybrać?
Postanowiłem spróbować z filmami, które były dla mnie ważne, które wywarły na mnie jakieś wrażenie. Z różnych względów. Skoro mi się podobało jak byłem mały, to może spodoba się i moim dzieciakom. Jeśli ja po obejrzeniu „Karate Kid” próbowałem w domu podejrzane na filmie ciosy (nawet nie pytajcie), to może do Szyma też to trafi? Może będziemy wspólnie się bawić? Może dołożymy cegiełkę do budowania naszych relacji?
Okazuje się, że idea fajnie chwyciła
Obejrzeliśmy m.in. wspomnianego „Karate Kid”, ale też „Pogromcy duchów”, „Jumanji”, moje ulubione „Goonies”, „Czterej pancerni” czy ostatnio – „Dzień niepodległości”. Przy tym miałem niezły ubaw, bo ten film oglądany po latach, to niemal groteska. Pojawia się też obowiązkowy motyw zegara odliczającego czas do zagłady… Wszyscy wiemy, że uda się w ostatniej sekundzie. Wszyscy, oprócz dzieci. Myślałem, że padnę z tłumionego śmiechu kiedy Szymo niecierpliwie przebierał nogami odliczając ostatnie sekundy przed niszczącym strzałem. No i to westchnienie ulgi: ufffff… udało się…
Kolejka filmów do obejrzenia jest długa
Czeka nas jeszcze wiele wspólnych popołudni. Wiele rozmów o tych filmach i wiele zabaw nimi inspirowanymi. Jest też budowanie świadomości, że razem możemy spędzić fajny czas, że razem możemy się dobrze bawić w przeróżny sposób. To jest część czegoś ważnego. To jest nadzieja na to, że za kilka lat pójdziemy razem do kina np. na noc z „Władcą Pierścieni”. Takie „mało ważne” rzeczy składają się na to, że nie powielimy standardu i nie staniemy się sobie obcy.
pozdrawiam
Zuch
PS – jeśli przypominacie sobie jakieś fajne filmy z „naszych czasów”, które można obejrzeć z dzieciakami, to dajnie znać w komentarzach.
- Lato zimą, czyli „zimowe” ferie na Gran Canarii - 20/02/2024
- Jak budować bliskość w związku? - 02/01/2024
- Rodzicielstwo w erze influencerów. Jak uczyć dzieci mediów społecznościowych? - 06/12/2023