Bierzemy ślub, trochę razem pożyjemy, stwierdzamy, że coś tu nie gra i się rozwodzimy. Bo to wszystko pomieszanie z poplątaniem. A może da się inaczej? Czyli: rozwód – co można by zrobić żeby go uniknąć?
Zacznę od wytłumaczenia: ten tekst kieruję głównie do osób, które jeszcze nie zdecydowały się na ślub, czy też na jakiekolwiek inne wejście swojego związku na wyższy poziom. Kieruję ten tekst też do tych, którzy są na początku pięknej przygody jaką jest małżeństwo, i którzy po prostu mają jeszcze chwilkę czasu, żeby spróbować wyprostować pewne rzeczy. Zdaję sobie też sprawę, że dla tych z Was, którzy są na skraju rozwodu, w trakcie lub po nim, ten tekst może wydawać się stekiem banałów. Ale to po prostu nie jest tekst na Waszą sytuację.
Obecnie 1/3 małżeństw kończy się rozwodem (liczby rozpadów związków nieformalnych nie sposób dokładnie policzyć). Nie mogę się jednak oprzeć wrażeniu, że wielka ich część była na przegranej pozycji już w momencie zawierania małżeństwa. Pomińmy sytuacje, w których decyzje o ślubie mocno przyśpieszyła, a nierzadko w ogóle spowodowała, informacja o rychłym pojawieniu się – a jakże – potomka.
To może się hajtniemy? Najwyżej się rozwiedziemy.
Chodzi mi o pary, które podejmują decyzję o ślubie, a potem coś przestaje działać. Podejrzewam, że słyszeliście o takich historiach. Ba! Możne nawet sami jesteście bohaterem jednej z nich. Nie wiem, nie wnikam – i żeby było jasne – absolutnie nie oceniam. W każdym razie: jest sobie dwoje dorosłych ludzi, biorą ślub, no i się okazuje…
Okazuje się, że w sumie, to tak nie za bardzo nam razem po drodze. Zauważamy, że mamy nieco inne poglądy na pewne sprawy. Coś co dla nas jest kluczowe, dla drugiej strony jest głupstwem. Obecnie najczęstszą przyczyną rozwodów (ponad 40%) jest „niedopasowanie charakterów”. Widzimy zatem, że często zbyt mało pracy w związek włożono zanim się go sformalizowało.
Wychodzą też inne, o wiele poważniejsze rzeczy: przemoc, agresja, kłamstwa, zdrady, alkoholizm czy inne uzależnienia.
Jak to „niedopasowanie charakterów”?
Przyczyn może być kilka, a one z kolei mogą mieć różne uwarunkowania. Chciałbym się skupić na dwóch głównych. Takich, które moim zdaniem, można stosunkowo prosto zrewidować i całkowicie odmienić kształt małżeństwa, albo w ogóle do niego nie dopuścić.
Bo widzicie, po pierwsze ludzie ze sobą nie rozmawiają, a po drugie ludzie się łudzą. Dziś rozwinę temat rozmowy, a w najbliższym czasie pochylę się nad złudzeniami.
Rozmowa – czy wy w ogóle ze sobą rozmawiacie?
Uważam, że rozmowa jest podstawą. Przez rozmowę poznajemy naszego partnera, ale też przez rozmowę sami dajemy się poznać. To rozmowa sprawia, że wiele rzeczy układa nam się w głowie, nasze myśli zaczynają się konkretyzować. Rozwiewamy wątpliwości i nie zostawiamy miejsca na domysły.
Mam wrażenie, że ogromna część par po prostu ze sobą nie rozmawia. Ok, mówią do siebie, nie twierdzę, że w ogóle się do siebie nie odzywają. Ale mówić, to nie znaczy jeszcze rozmawiać. Dlatego nalegam: porozmawiajcie ze sobą.
Ustalcie pewne konkretne rzeczy, poruszcie pewne konkretne tematy. Ja wiem, że dla niektórych moich czytelników, którzy zabrnęli z czytaniem aż tu, ta rada może wydawać się banalna i kompletnie niepotrzebna. Ale uwierzcie mi – ta rada jest potrzebna. Dowodem anegdotycznym niech będzie fakt, że najczęściej odwiedzanym przez wyszukiwanie hasła w google tekstem na moim blogu jest ten o tytule „20 tematów do rozmów dla par”. To tekst, którego szukało w internecie już kilkadziesiąt tysięcy ludzi.
👉🏻 Przeczytaj mój tekst: 20 tematów do rozmów dla par
Nie chcę poprzestać tylko na ogólnikach, więc wypunktuję obszary, które koniecznie muszą zostać poruszone w rozmowie:
Pieniądze i kariera
Pamiętam rozmowę sprzed może 17 czy 18 lat, którą odbyłem z Karoliną – dziś moją żoną, wtedy jeszcze po prostu dziewczyną. Tematem było pytanie: co byśmy zrobili gdyby, któreś z nas dostało ciekawą propozycję pracy (takiej na 2-3 lata) za granicą, daleko, gdzie druga osoba nie bardzo mogłaby przylecieć, a jeśli już, po dość długim czasie, to w sumie siedziałaby w domu i nie wiele mogłaby robić. Sytuacja, która autentycznie przydarzyła się naszym znajomym.
Brać propozycję? Nie brać? A rozwój kariery? Związek na odległość? A ja, a ty, a my? Rozmowa była dość burzliwa, ale przede wszystkim bardzo osobista. Dzieliliśmy się swoim poglądami, pragnieniami, marzeniami, obawami. Ja, dziś przyznaje ze wstydem, byłem jeszcze wtedy w miejscu gdzie skłaniałem się dość mocno do twierdzenia, że kariera i osobisty rozwój jest tak ważny, że rodzina może, a nawet powinna poczekać.
Karolina miała nieco inne zdanie, w skrócie: albo rybka, albo pipka. Albo priorytetem jest małżeństwo i rodzina, albo priorytetem jest praca. Ja jednak upierałem się przy swoim. Upierałem się do czasu, gdy poważny i zaawansowany związek wspomnianych znajomych rozpadł się z hukiem, bo nie wytrzymał zamiany priorytetu ze związku i małżeństwa na rozwój pojedynczej kariery.
Gdybyśmy wtedy nie rozmawiali długo i dużo na ten temat, to konsekwencje wyborów znajomych przeszłyby pewnie bez większego echa, ot shit happens. Ale jeśli nie chcesz, żeby Tobie przydarzyło się to shit, to dokładnie przegadajcie temat pieniędzy i kariery.
Jak chcecie pracować? Ile chcecie pracować? Gdzie się widzicie za rok, za pięć czy dziesięć lat? Kto i na jakich zasadach będzie zajmował się dziećmi jeśli te przyjdą na świat? Czy dopuszczamy pracę daleko od domu? Itp. Jest też wiele tematów mniejszych, ale i tak konfliktogennych, ot choćby konto – wspólne czy osobne, oszczędzamy czy inwestujemy, i wiele, wiele innych.
Seks
Seks jest jednym z najważniejszych aspektów małżeństwa. Leży u podstawy powstania rodziny, no bo przecież dzieci w kapuście nie zbieramy.
Oczywiście – i dzięki Bogu – nie służy tylko do powiększania domowego stadka. Nad tą oczywistością nie będę się tu rozpisywał. Natomiast zwrócę uwagę na istotę porozumienia i co ważniejsze – zrozumienia obojga ludzi w tym temacie.
Bardzo, bardzo dużo osób zostało w jakiś sposób skrzywdzone czy poranione. Wielu z nas dźwiga swoje obawy i lęki, często poważne, a równie często urojone (ale i tak poważne, bo z czymś odczuciem się nie dyskutuje). Mamy swoje pragnienia, swoje marzenia.
Jeśli zakładamy, że będziemy do końca życia dzielić sypialnie, to po prostu musimy sobie wiele wyjaśnić. Musimy się na siebie otworzyć, musimy móc zaufać, musimy poczuć intymność. Inaczej wszystkie niewyjaśnione sprawy będą nam ciążyć. Będą narastać i pęcznieć, aż w końcu wybuchną i wyleje się morze frustracji. A od tego już tylko krok do zdrady.
Rodzina – zarówno wizja rodziny, jak i historia rodziny
Pod hasłem „rodzina” kryją się dwa osobne tematy: rodzina, którą wspólnie chcemy stworzyć, oraz rodzina, która stworzyła nas.
Na pierwszy aspekt składają się takie zagadnienia jak choćby: jaki będzie podział ról w małżeństwie, kto za co będzie odpowiada, jak będziemy podejmować decyzje, itp., itd.
Drugi aspekt również jest niezwykle istotny, bo rodzina z jakiej pochodzisz ty i twój partner ma kolosalny wpływ na to jakimi jesteście ludźmi. Poza tym ta rodzina będzie też miała wpływ na waszą nową, wspólnie tworzoną rodzinę. I teraz pytanie: jaki będzie miała wpływ? Czy teście będą pomagać, czy przeszkadzać? Czy będą szanować waszą integralność, czy będą nachalnie ingerować? I jak w tym wszystkim będzie funkcjonował wasz partner? Kto będzie ważniejszy? Ty, czy jego/jej mamusia?
Uwierz mi, naprawdę wiele osób władowało się na paskudną minę, bo tego tematu odpowiednio nie przegadano. Zresztą na pewno znasz historię o teściowych z piekła rodem, więc co ja tu będę strzępił języka? Po prostu przypomnij sobie te wszystkie opowieści i zacznij rozmawiać.
Dzieci
Zanim zadasz pytanie „ile?”, warto się zapytać „czy w ogóle?”. Już sam temat liczebności Waszej hordy może być problematyczny (no ale kiedy o tym porozmawiać jak nie przed rozpoczęciem procesu rozmnażania się?), a poza liczbą mamy jeszcze dziesiątki tematów wychowawczych. Jak chcecie wychowywać dzieci? Co myślicie o np. klapsach? A co ze żłobkiem/przedszkolem/szkołą? My tu o szkole, a imię? Czy wybraliście już imię? Jakie imię dla chłopca jest najlepsze i dlaczego nie będzie to Son Gohan?
Swoją drogą mam znajomego z zepsutego zachodu, który – będąc trenerem baseballu i miłośnikiem sportów wszelakich, chciał nazwać syna Champion. Oczywiście jego cudowna żona powiedziała, że po jej trupie. Po długich negocjacjach stanęło na tym, że młodzian będzie miał na imię Champ. Po jakimś czasie – ale jeszcze przed narodzinami – znajomy stwierdził, że w sumie to fajnie by było jakby synek miał też drugie imię. A że drugie imię nie jest tak istotne jak pierwsze, więc żona nie stawiała oporu proponowanemu imieniu Ian, tym bardziej, że to po jakimś dziadku czy wujku. Dopiero po fakcie do niej dotarło: Champ Ian.
Wróćmy do tematu – pojawienie się na świecie dziecka totalnie wywala do góry nogami cały twój świat, a potem depcze to co z niego zostało.
Pojawienie się dziecka jest doświadczeniem absolutnie skrajnym. Uwierz mi na słowo, że to nie jest dobry moment na „docieranie się”, negocjowanie, czy już w żadnym wypadku – nieporozumienia i kłótnie.
Granice
Dziś wiele osób chce żyć w duchu piosenki Ich Troje – Keine grenzen. Żadnych granic, żadnego ograniczania. Wolność, bo moja osobowość, moje potrzeby, nie znoszą ograniczania. No spoko, fajne to, takie nie za mądre.
Tak się po prostu nie da i im wcześniej to zrozumiesz, tym lepiej będzie ci się żyło.
Twoje małżeństwo będzie funkcjonować w pewnych granicach, a te musicie ustalić wspólnie i musicie to zrobić zanim to wasze małżeństwo stanie się faktem. Stawianie granic wbrew pozorom nie sprawia, że jesteśmy ograniczani, więzieni i nieszczęśliwi. Wręcz przeciwnie – zdrowe granice sprawiają, że jesteśmy spokojniejsi i bezpieczniejsi.
Musisz wiedzieć, że rozróżniamy w filozofii coś takiego jak „wolność do” i „wolność od”. Czasami trzeba wybrać jaką ścieżką podążamy. Co jest dla nas i dla naszego małżeństwa lepsze? Czy wolimy mieć wolność do spotykania się z sam na sam, może po kryjomu, z osobami płci przeciwnej, czy wolimy wolność od bycia zdradzonym?
Wiele zdrowych i szczęśliwych małżeństw, które znam, ma postawione granice – wspólnie uzgodnione i zaakceptowane. Jedną z takich granic – moim zdaniem bardzo, bardzo ważną – jest uzgodnienie, że nie przyjaźnimy się z osobami płci przeciwnej. I zanim się obruszysz i zwyzywasz mnie od amiszów, czy innych świętojebliwych, pozwól, że wyjaśnię.
Oczywiście nie chodzi mi o posiadanie kolegów, czy koleżanek, współpracowników, czy współpracownic itd. Nie chodzi mi też o WSPÓLNYCH przyjaciół. Chodzi mi o sytuację gdy pojawia się osoba płci przeciwnej, z którą wchodzimy w – jakby nie było – intymną i zażyłą znajomość, a która nie jest bliską osobą, czy w ogóle znajomą, naszego małżonka czy partnera.
Czyli faceci – przyjaciele mojej żony są przede wszystkim moimi przyjaciółmi, a moje przyjaciółki – kobiety, są przede wszystkim przyjaciółkami mojej żony. Natomiast absolutnie niedopuszczalna byłaby sytuacja, gdzie któreś z nas ma przyjaciela płci przeciwnej, którego druga osoba nie zna. Niedopuszczalne byłoby spędzanie z nim/nią czasu, wieczorów przy winku, zwierzeń itp. Jest jasna granica, która w sumie nie ogranicza, a daje wolność od wielu zmartwień i obaw, a w konsekwencji nierzadko wielu zranień.
👉🏻 Przeczytaj mój tekst: nudna żona
Marzenia
Jedno chce przeprowadzić się na zawsze gdzieś na małą tropikalną wyspę, najlepiej cichą i bezludną, a drugie chce kupić kawalerkę w ścisłym sercu miasta, żeby mieć blisko do tętniących życiem i głośną muzyką klubów nocnych. No i co teraz?
Pamiętaj, że marzenia są często naszym motorem napędowym. To one wyznaczają, mniej lub bardziej świadomie, kierunek, w którym podążamy. Z kolei niespełnione marzenia prowadzą do frustracji i złości na osobę, przez którą spełzły na niczym. Jak wielu ludzi żyje marzeniami, które się nie spełniły? Ktoś marzył np. o motorze, ale żona… No i tak tłamsi to w sobie, tłamsi, aż w końcu się przelewa czara goryczy.
Porozmawiajcie o marzeniach, bo o wiele łatwiej i przyjemniej jest żyć z osobą, z którą marzenia się dzieli.
Rozmowa i jeszcze raz rozmowa
Mam nadzieję, że choć kilka osób przekonałem, że absolutnie warto wziąć się w garść. Ustalcie pewne kwestie zanim powiecie sobie sakramentalne „tak”. Zanim zdecydujecie się pogłębić waszą relację również w nieformalnym związku. Wspólne życie, wspólnie spędzone lata i dekady są zbyt ważne, żeby podejść do tego z nonszalancją. Rozwód czy rozstanie nigdy nie jest przyjemną rzeczą. A gdy jeszcze na pokładzie pojawią się dzieci, to poza swoim, niszczymy życie jeszcze im. Po co?
pozdrawiam
ZUCH
- Lato zimą, czyli „zimowe” ferie na Gran Canarii - 20/02/2024
- Jak budować bliskość w związku? - 02/01/2024
- Rodzicielstwo w erze influencerów. Jak uczyć dzieci mediów społecznościowych? - 06/12/2023